czwartek, 31 lipca 2014

W przeddzień 70 rocznicy Powstania Warszawskiego kilka przemyśleń

     Odkąd pamiętam ZAWSZE chodziłam z moimi Dziadkami, z moją Mamą, potem z moimi kolejnymi chłopakami, wreszcie  z moim mężem i naszymi synami, później z synami na Wojskowe Powązki z okazji kolejnych rocznic wybuchu Powstania. Chodziliśmy też do "Dołka Katyńskiego" w czasach kiedy milicja rozganiała gromadzących się tam ludzi. Zawsze chodziliśmy z całą siatką zniczy i paliliśmy je na różnych grobach, szczególnie tych, gdzie nikt zniczy nie palił.....
     To bardzo pięknie, że im dalej od wybuchu Powstania ciągle się uroczyście kolejne rocznice obchodzi, ale mam  wrażenie, że im dalej od Powstania, tym więcej pojawia się Powstańców i to wydaje mi się dziwne, a nawet trochę śmieszne. Konia podkuwają a żaba kopyta podstawia.
     Może osobom, dziś już staruszkom, którzy to wszystko przeżywali osobiście, którzy uczestniczyli taka pompa jest potrzebna, może takie show jest modne i lud tego oczekuje, ale prawdę mówiąc ja wolę bardziej kameralne uroczystości upamiętniające Powstanie Warszawskie tak jak kiedyś, kiedy podpadało się za spacer na Wojskowe Powązki w rocznicę..... a od  tajniaków było aż gęsto....
     Rozumiem uniesienie i błysk w oczach tych starszych pań i panów, którzy jako młodzi brali udział w Powstaniu. To był czas Ich bohaterstwa, Ich zrywu, Ich nadziei, Ich młodości ale też czas śmierci wielu... zbyt wielu.... Moja Mama, choć wtedy żyła i mieszkała w Warszawie, jak wszyscy uczestniczyła, jednak nie była zaprzysiężona  w szeregach AK. Dziś ma 92 lata, rocznicę Powstania obchodzi każdego roku, ale  mówi, zresztą mówiła tak zawsze, choć to mało popularne, że Powstanie było kolejną zbrodnią dokonaną na Polakach.Na pewno jeszcze wiele lat minie, nim poznamy prawdziwe kulisy tych zdarzeń albo nie poznamy ich wcale. Nie chodzi jej o umniejszanie heroizmu Powstańców tylko o to, że zginął kwiat ówczesnej młodzieży, młodzi inteligentni ludzie, dziewczęta i chłopcy. Sympatia mojej Mamy szedł ze swoim oddziałem zdobywać CIWF - Centralny Instytut Wychowania Fizycznego (od 1938 roku dzisiejszy AWF) , gdzie siedzieli Niemcy uzbrojeni po zęby. Miał zaledwie kilka sztuk broni i butelki z benzyną.... nie wrócił i nawet nie wiadomo gdzie leża jego szczątki.....
     Niestety mnóstwo dzielnych dzieci, młodych dziewcząt i chłopców, osób  starszych zginęło choć nie na własne życzenie. Zostawili rodzeństwo, rodziców, stracili swoją młodość, swoje młodzieńcze  miłości.  To jest przerażająco smutne. Często zginęły całe rodziny.Później wielu z nich musiało zostać poza granicami Polski bo gdyby wrócili podzielili by losy Generała Nila i wielu jemu podobnych.
    Kiedy dziś spotykam na ulicy TYCH LUDZI, dziś już starych i czasem niesprawnych, resztki żyjących uczestników tamtych zdarzeń, nie potrafię się powstrzymać i  łzy same kapią mi z oczu. Oglądam ich na zdjęciach z 1944 roku. Mam w uszach wspomnienia mojej rodziny z tamtego czasu. Mój nieżyjący już wuj, szwagier mojej Mamy był speakerem w powstańczym radiu "Błyskawica" i w wielu filmach z tamtego okresu albo o wojnie słyszę jego charakterystyczny głos. Jakże inaczej byłoby w Polsce gdyby nie ta ostatnia wojna, gdyby tylu ich nie zginęło i tylu nie musiało pozostać na emigracji. Byli to inteligentni młodzi ludzie, wychowani z kindersztuba i znający znaczenie słowa "honor".  Musiało ich całe życie boleć, że często nasi oficerowie po wojnie stali w knajpach "na zmywaku" albo wykonywali inne prace fizyczne, bo nie znali jeszcze dość dobrze języka kraju, w którym się znaleźli. Boli ich teraz też pewnie to, że w Polsce za która walczyli przelewając krew i którą musieli opuścić jest teraz tyle głupoty, nienawiści i zaściankowości. I co mnie dziwi, często inteligenci dają sobą manipulować. Czy to wpływ starości?
    Od wzniosłej rocznicy do wzniosłej rocznicy a między obchodami, na co dzień.... ech... szkoda gadać. Wyć się chce z rozpaczy, że tylu, zdawało by się inteligentów, dało sobie zrobić wodę z mózgu, zamieniło eleganckie nakrycia głowy na moherowe i popiera prezesa! Przecież PiS to ani prawo, ani sprawiedliwość tylko hucpa i walka o koryto w dodatku niecnymi metodami i kopaniem poniżej pasa. No cóż, pan prezes wysoki nie jest więc kopie gdzie sięgnie :)











poniedziałek, 28 lipca 2014

DEKLARACJA SUMIENIA? ŻEBY JĄ PODPISAĆ TRZEBA NIE MIEĆ SUMIENIA!

     Profesor Magdalena Środa moim zdaniem uważa, że każdy nauczyciel, który podpisze deklarację sumienia powinien zostać zwolniony z pracy. To jest absolutnie słuszne! Religia powinna wrócić do sal katechetycznych, które tymczasem są podnajmowane na różne mniejsze lub większe firmy. Kościoły mają więc z tego tytułu niezły zarobek. Do tego księża dostają pensje za nauczanie w szkołach, gdy tymczasem szkoły mają obcięte wszelkie fundusze na zajęcia dodatkowe które są tak potrzebne i które zawsze znakomicie oddziaływały wychowawczo.  Przecież nauczanie religii to powołanie więc za co tu płacić ? Dzieci i młodzież zamiast tkwić przed komputerami mogły chodzić na różne interesujące zajęcia dodatkowe które były z całą pewnością "zdrowsze" niż gry komputerowe.
     Mnie zupełnie nie obchodzi do jakiego kościoła będzie chodził nauczyciel moich wnuków ani do jakiego kościoła chodzi mój lekarz !!!!! Dla mnie żaden z nich może też być ateistą i to mnie do nich nie zrazi !  
     Nauczyciel ma uczyć a lekarz ma leczyć najlepiej jak potrafią i skutecznie. Co z tego, że będą katolikami jeżeli nauczyciel nie będzie omawiał różnych ważnych dzieł literackich bo mu jego sumienie nie pozwoli, a lekarz nie będzie leczył różnych chorób ani ratował ludzkiego życia z tego samego powodu? Czy to znaczy że lekarz że lekarz katolik, który podpisał deklarację sumienia nie będzie ratował porażonego piorunem bo rażenie piorunem to kara boża????????????????? A jeżeli kiedyś jego kolega lekarz katolik z tego samego powodu jego również nie będzie ratował? BARDZO CIEKAWE.
     Jeżeli tacy ludzie, jak pani poseł Marzena Wróbel z Solidarnej Polski decydują o szkole to cieszę się, że moje dzieci już do szkół nie chodzą.... Widać po minie co to za kobieta! Jakoś nie umiem uwierzyć że to dobry człowiek. Widać wybrano ją na posła żeby uwolnić i szkołę i młodzież i rodziców od takiej osoby. Tylko dlaczego ona również w moim imieniu ma podejmować różne ważne decyzje? Za co? Pytam za co mnie to spotyka?

Polski fundamentalizm katolicki? Przerażenie człowieka, pod warunkiem, że jest normalny, ogarnia

     Powtarzam za FB  wiadomość, która mnie naprawdę nie tylko zbulwersowała, ale poważnie przeraziła! Jak to dobrze, że moje dzieci nie chodzą już do szkół! 
      Podobno nauczyciele wzorem lekarzy mogą zacząć podpisywać deklaracje sumienia. Powstał już projekt, dla którego poparcie zadeklarowali m.in. działacze Katolickiego Stowarzyszenia Pedagogów i posłanka Marzena Wróbel z Solidarnej Polski.
      Polska staje się krajem fundamentalizmu religijnego, i to w środku Europy. To może brzmi zabawnie, wygląda jak wakacyjny żart, który ma do Polski ściągnąć turystów. Ale tak jest – mówi w "Bez autoryzacji" prof. Magdalena Środa, filozof i etyk. Jak twierdzi, projekt deklaracji sumienia nauczycieli tylko to potwierdza. – Tego rodzaju deklaracja powinna być zabroniona – podkreśla. Profesor Magdalena Środa uważa, że każdy nauczyciel, który podpisze deklarację sumienia powinien zostać zwolniony.

      To naprawdę przerażające, że polski kościół katolicki dzieli społeczeństwo przez swoje idiotyczne zachowania a może przez  popieranie czasem ciche, a czasem głośne idiotycznych zachowań "niby katolików" . Którzy to, niby katolicy, zioną nienawiścią, zachowują się jak potłuczeni, zgorzkniali, złośliwi, pełni jadu i nienawiści pragną do swojego poziomu (a właściwie braku poziomu) sprowadzić całe społeczeństwo. U mnie w pracy koleżanki - katoliczki w piątki dokładnie obserwują kto ma postne jedzenie a kto grzeszy żarciem mięsa i wędlin ! I to wcale nie jest śmieszne. Ani trochę! Jestem przerażona że któregoś dnia, na moim warszawskim Żoliborzu znów mnie ktoś, tak jak kiedyś,  zaatakuje, że kupuję "Gazetę Wyborczą" (czyli według tzw. katolików i patriotów "Judisch Tribune") zamiast "prawomyślnej" i "poprawnej" "Gazety Polskiej" Dlaczego ktoś chce mi dyktować co mam  czytać i co mam myśleć? Właśnie dlatego przestałam już dawno chodzić do kościoła (chodzę tylko na śluby, chrzty ,  pogrzeby,czasem dla atmosfery w Boże Narodzenie i zwyczajowo z koszykiem w Wielkanoc) i nikogo nie namawiam na na siłę na chodzenie do kościoła. To prywatny wybór każdego. Nie twierdzę każdy praktykujący jest taki, ale cienka jest granica między wiara a dewocją. Każda dewocja prowadzi jednak nieuchronnie do nacjonalizmu a ten często do wojny! PRZERAŻAJĄCE!!!!!!! 


poniedziałek, 21 lipca 2014

Baba poza nawiasem

     Czasem czuję się jak ta baba z czarnego dowcipu: dwóch facetów zbierających puszki weszło do śmietnika a tam baba leży . Jeden kazał jej ruszyć ręką lewą, prawą ręką, potem lewą nogą, prawą nogą i mówi: popatrz Marian jeszcze całkiem dobrą babę na śmietnik wyrzucili…..
         Kiedy przedłużono wiek emerytalny napisałam do Ministerstwa Pracy, że bardzo się cieszę, miałam wtedy 60 lat, ale proszę w takim razie o pracę. Niestety... minęło kilka lat ale próżna nadzieja  bo odpowiedzi dotąd nie otrzymałam. Jestem tłumaczem języków niszowych ( w skali od 1 do 10 znam ich ponad 5), z wysokimi kwalifikacjami (tłumacz konsekutywny, techniczny, kabinowy i do czasów Pana Ziobry przez 27 lat przysięgły). Języków obcych, tak jak jady na rowerze czy łyżwach się nie zapomina chyba, że odwiedzi nas znany niektórym profesor Altzheimer. 
     Finansowo jestem na granicy , chociaż nie powiem, na razie sypiam w mieszkaniu nie pod mostem, sprzedać jeśli nawet mam co to nie mam jak, dorobić do marnej emerytury ciężko a zarobić jeszcze ciężej. Wszystkim tym, którzy mają prace tylko się zdaje że praca leży niemal na ulicy tylko trzeba się po nią schylić.... Tym czasem wcale tak nie jest : albo za wysokie wykształcenie i boją się mnie chociaż wcale nie zamierzam w pracy się mądrzyć gdyby nawet kierownictwo było mniej wykształcone, albo nie takie wykształcenie albo zbyt niskie.... I bądź tu człowieku mądry ...
     To tak, jakbym nagle znalazła się na szczycie śmieciowej góry (baba wyrzucona na śmietnik) i całą swoją energię musiała teraz skupiać na tym, żeby nie wpaść w głąb tej góry tylko stale pozostawać na jej powierzchni bo jak się zagapię i ześlizgnę się w głąb to po mnie po prostu. Jest mi smutno, czuję się chwilami tragicznie, chociaż cały czas robię dobrą minę do złej gry. Liczni przyjaciele którym często pomagałam i których wspierałam teraz mają swoje sprawy i swoje życie, ja stałam się dla nich jedynie kamieniem milowym który leży gdzieś na poboczu....
      Towarzysko też raczej jestem wykluczona... nie robię już przyjęć i mnie nikt nie zaprasza. Ci, którzy do mnie przychodzili mają inne sprawy, innych znajomych, jeżdżą  na Wyspy Hulagula i potem na FB zamieszczają piękne kolorowe zdjęcia. Cieszy mnie, że są bogaci i szczęśliwi.
     Emeryci mają jednak w naszym kraju w ogóle "przechlapane". Nie chodzę do kina, teatru, filharmonii czy na koncerty jazzowe bo nie stać mnie ani na ulgowe bilety ani na wejściówki. Chodzę tylko tam, gdzie można wejść bezpłatnie. Mogę jedynie dorobić i dobrze, bo emerytura nie starcza niemal na nic! Już przestałam być  w tak zwanym "wieku produkcyjnym" chociaż to, co mam w głowie mogłoby  się jeszcze komuś na prawdę przydać ale nikt już tego nie potrzebuje. Wiele jest takich osób jak ja (niestety) a przecież to czyste marnotrawstwo! Nie martwcie się czasem "mam doła" . JUTRO ZNÓW BĘDĘ SIĘ UŚMIECHAĆ.

sobota, 19 lipca 2014

Magia ekranu?

     Dziś rano, razem z Rafałem Betlejewskim, redaktorem z Radia dla Ciebie byłam zaproszona do TVP 2 . Byliśmy gośćmi programu "Pytania na śniadanie". Na żywo. Trema mnie o mało co nie zjadła a w każdym razie nieco mnie "nadgryzła". Dobrze że im kamera nie pękła, ale jakoś się udało i nawet nie było podobno tak źle... Moją pracą były przez całe życie tłumaczenia z języków bałkańskich (także konsekutywne i kabinowe) a nie występy w telewizji. Zresztą zawsze miałam i mam tremę po czym okazuje się nieźle mi poszło. To tak jak z egzaminami na studiach. Kiedy człowiek wychodzi z egzaminu zachwycony że świetnie mu poszło to przeważnie oblał, a kiedy ma nos spuszczony na kwintę to okazuje się, że świetnie zdał! 
     Rozmowa była o emerytach (niestety dołączyłam parę lat temu do ich grona) a Rafał Betlejewski prowadzi w ramach specjalnego projektu program o emerytach, sposobach na przeżycie czy i jak im starcza pieniędzy z emerytury. Rozmawia z różnymi osobami i pisze o tym bloga (Pokolenie1600.blogspot.com). Byłam jedną z rozmówczyń Rafała no i teraz.... znaleźliśmy się na wizji w znakomitym towarzystwie Prawdziwej Damy,  Pani Beaty Tyszkiewicz. Zawsze marzyłam o osobistym spotkaniu z Panią Beatą. Jak się okazuje warto marzyć. Mam wiele do powiedzenia na temat życia emerytów, które odczuwam na własnej skórze. Nie zgadzam się na takie życie, a właściwie coraz bardziej posuwającą się wegetację.  Napisałam o tym w jednym z wcześniejszych postów (Nie zgadzam się na taka starość). Szczęśliwie na razie nie choruję jakoś poważniej więc nie muszę jakiś znacznych sum wydawać na lekarstwa ale to w każdej chwili (oby jak najpóźniej) może się zmienić.
     Niestety nie było czasu w studiu na roztrząsanie i smęcenie ale poza wszystkim o jednej rzeczy się nie mówi a to bardzo istotne. Owszem, kiedy zbliża się wiek emerytalny osoby przezorne w jakiś sposób starają się zgromadzić konieczne wyposażenie swojego gospodarstwa: mikser, lodówka, zamrażarka, zmywarka, telewizor, odtwarzacz DVD. Czasem te przedmioty służą nam wiele, wiele lat a czasem po krótkim czasie wysiadają i wtedy jest nieciekawie.... Wezwanie serwisu i naprawa serwisowa kosztuje słono (a z czego płacić jak ledwo wystarczy pieniędzy na podstawowe, konieczne wydatki?), znajomi i przyjaciele nie zawsze potrafią nam pomóc i zreperować zepsute urządzenie, zresztą części też sporo kosztują. Więc mamy sprzęt RTV i AGD i nagle ZONG.... zostajemy stopniowo bez niczego (na raty, nawet najniższe nas nie stać).




Pani Beata Tyszkiewicz, emerytka i ja (też emerytka). Puste miejsce w środku czeka na Rafała Betlejewskiego, który robił nam właśnie zdjęcie. Na stole pieczone przeze mnie knysze i pianka owocowa tak zwany szaus albo "Niebo w gębie" (przepisy w moim blogu kulinarnym www.wartegrzechu.blogspot.com)

piątek, 18 lipca 2014

Celebrytki i celebryci

     Doprawdy żałosne, żeby samej/samemu  mówić publicznie o sobie jestem celebrytką /jestem celebrytą.  To tak, jakby ktoś sam mówił o sobie :" jestem wybitnym naukowcem", "jestem sławą w dziedzinie ortopedii" "jestem znakomitym pisarzem". NIE! Na sławę trzeba sobie zasłużyć. Często ktoś staje się naprawdę sławny wiele lat czy wiele dziesięcioleci po swojej śmierci. Tabloidy, media, kolorowe pisma dla kucharek (przepraszam, nie chcę nikogo obrazić bo sama uwielbiam biegać po kuchni  piec i gotować), jakieś "pudelki", FB  czy inne linki...  Zdjęcia z rodziną i bez, zdjęcia z rodzinnego albumu, normalne sytuacje "z życia", szkoła, podróże, wreszcie sceny z życia intymnego prawdziwe lub nie, mogą być zmyślone byle pikantne i bulwersujące. Nikomu już niepotrzebny jest niczyj szacunek. Wielkie, "wypasione" bryki, bo w małym samochodzie przerośnięte do monstrualnych rozmiarów ego celebrytek i celebrytów nie mogłoby się zmieścić, którymi roztrącają wszystkich na jezdni czy na pasach. Jakie z Was celebrytki i jacy celebryci? Skromności trochę. Po latach nikt o Was nie wspomni, nawet nie będzie pamiętał Waszych nazwisk bo nie miarką skandali mierzy się wartość Człowieka.Jakie to wszystko przykre.... Oglądam czasem przedwojenne polskie komedie, może trochę naiwne ale za to naprawdę śmieszne. Mogę wymienić z nazwiska i imienia każdego z grających wtedy aktorów. Dziś aktorów mamy na pęczki ale niewielu pozostaje w pamięci i niekoniecznie muszą być celebrytami... 

środa, 16 lipca 2014

Prowokacja czy bezmyślność ?

     Dziś po pracy (dorabiam fizycznie do marnej emerytury) , zmordowana jakbym przerzuciła pół tony węgla, z obolałymi nogami wlokłam się do swojego autobusu żeby wreszcie wylądować w domu. Jest lato, ostatnio upalne dni, wspaniałe. Mój autobus ma przystanek na Nowym Świecie który jest fragmentem Traktu Królewskiego. O porze kiedy wychodzę z pracy, czyli po 18-tej tłumy: wracających jak ja z pracy,  spacerowiczów  i turystów, przy licznych kawiarniach ogródki ze stolikami. Upał więc wszystkie miejsca zajęte, gesty tłum na skrawkach wolnych chodników. Jestem spostrzegawcza. Niestety. I to moje przekleństwo. 
     W jednym z kawiarnianych ogródków, tuż na początku Nowego Światu, zaraz za Alejami Jerozolimskimi kilku wesołych panów z brzuszkami w T-shirtach z logo firmy i napisem "KREDYT BANK" (bank ten znajduje się w pobliżu) ustawiających na stoliku wódeczkę i colę z lodem albo z whisky . Nie wiem.  Rozumiem, że ci panowie byli o tej porze być może właśnie po pracy i prawo do odpoczynku mają takiego jak chcą, ale czy popijając wódeczkę muszą kłuć w oczy T-shirtami z napisem "KREDYT BANK" ? Widocznie dobrze zarabiają w tym banku skoro ich stać na takie luksusy  poobiednie ale można to różnie rozumieć... może trwonili pieniądze firmowe (a więc pewnie także moje ) skoro tak bez żenady siedzieli sobie w tych koszulkach przy wódeczce? Mogli się przecież przebrać.

"Pytanie na śniadanie"

W najbliższą sobotę (19 lipca) jestem zaproszona z Redaktorem Rafałem Betlejewskim z Radia dla Ciebie, który prowadzi program o emerytach ( przedstawia go w blogu www.pokolenie1600.blogspot.com) do TVP program 2. Audycja "Pytanie na śniadanie" trwa od 8:00 do 10:30 (nas zaproszono na 8:30). Kto chce i może niech ogląda  :)

sobota, 12 lipca 2014

Nadruki okolicznościowe

     W świetle ostatnich wydarzeń wpadł mi do głowy pewien pomysł. Już od długiego czasu nosi się na całym świecie T-shirty z najrozmaitszymi napisami. Są to napisy okolicznościowe, logo różnych znanych mniej znanych na świecie firm, napisy żartobliwe choć nie zawsze dowcipne i różne inne, co komu do głowy przyjdzie.  Niestety T-shirty, czyli po prostu sportowe koszulki nosi prawie każdy  i wszędzie, ale niektórzy ich nigdy nie noszą bo na zajmowanych przez nich stanowiskach nie wypada. Noszą za to eleganckie drogie garnitury, chociaż zachowują się często delikatnie mówiąc bardzo nieelegancko. Dobrze jest jednak czasem wiedzieć z kim się ma do czynienia zanim ten ktoś się odezwie. 
     Proponuję więc, żeby panowie i panie na stanowiskach nosili krawaty, muchy czy apaszki ze stosownymi napisami, dzięki czemu potencjalny rozmówca czy petent mógłby się zawczasu zorientować z kim może mieć do czynienia. A więc : ZWYKŁY CHAM, JESTEM WARIATEM, DAMSKI BOKSER, DONOSICIEL,BRUTAL, WSPÓŁPRACUJĘ, RZUCAM MIĘSEM, MOGĘ DAĆ W PYSK, GRYZĘ, NIEWYPARZONA GĘBA, BURAK, UWAGA GRYZĘ, PO ALKOHOLU MOGĘ SIĘ WYGADAĆ; KTO DA WIĘCEJ, D...PEK, ZOŁZA, NIENAWIDZĘ CHŁOPÓW (BAB), WSZYSTKICH NIENAWIDZĘ, PODPISAŁEM (PODPISAŁAM) KLAUZULĘ SUMIENIA itp. itd. Całkowita dowolność.
     Wchodzi taki petent do gabinetu, czyta napis umieszczony na widocznym miejscu na odpowiedniej części odzieży (apaszka, krawat, mucha) i nie stresuje się, bo już wie jak ma rozmawiać.
     Uważam, że każdy kto wchodzi do polityki, albo na jakieś kierownicze stanowisko, tym bardziej wysokie, powinien być poddany dokładnym badaniom w renomowanej klinice psychiatrycznej przez zespół psychologów i seksuologów.
     Poza tym kaftany bezpieczeństwa powinny być na wyposażeniu wszystkich instytucji publicznych i należy je umieszczać w miejscu widocznym i ogólnie dostępnym, podobnie jak aparaty tlenowe.
   

poniedziałek, 7 lipca 2014

(NIE)TOLERANCJA

     Tak, tak NIETOLERANCJA !!!!! Z jednej strony większość z nas deklaruje się jako wierzący i praktykujący katolicy, z drugiej zaś strony,śmiem twierdzić, że niemal połowa z  tych osób to kłamcy, zwyczajni obłudnicy, ludzie bez odwagi cywilnej, którzy nie potrafią się przyznać, że żyją zupełnie niezgodnie z tym, co deklarują i że to nie ma kompletnie nic z przykazaniami a nawet zwykłą przyzwoitością wobec bliźnich. 
     Otacza mnie ogromna grupa osób, które zaczynają dzień powszedni od porannego słuchania radia maryja. w niedziele i święta oczywiście przykładnie biegną do kościoła W związku z tym spóźniają się do pracy lub wychodzą z niej wcześniej (zrzucając swoje obowiązki na  niecnych bezbożników którzy nie praktykują i słusznie bo bezbożników należy przykładnie karać). Oczywiście, chociaż staram się zupełnie nie dyskutować na tematy społeczno-polityczne bo to nie ma sensu: mnie nikt nie przekona, że czarne jest czarne a białe jest białe   tak jak ich,  że jest odwrotnie.  To jednak denerwuje mnie, że zdeklarowani katolicy tuż po wyjściu z mszy nienawidzą kogo się da, we wszystkim upatrują winę Żydów, komunistów, skośnookich (podobno ci okropnie szurają nogami) i zachowują się kompletnie nietolerancyjnie do wszystkich i do wszystkiego. Tolerować siebie natomiast nakazują. Przy czym znajomość historii powszechnej i historii kościoła woła o pomstę do nieba! Matka Boska a i owszem, była Żydówką, ale Jezus Żydem nie był (ciekawe, dziecko matki -Żydówki nie jest Żydem? Jak to jest możliwe? ) . Antysemityzm do n-tej potęgi. Zdziwiłam się kiedyś,  że ktoś  kto jest antysemitą chodzi do Kościoła Katolickiego  i modli się. Do Żydów?    Na co usłyszałam: tak byli  Żydami, ale to Ci, którzy uwierzyli w Boga a przecież, o ile mi wiadomo to Żydzi już od kilku tysięcy lat wierzą w Boga. Uwierzyli w niego na długo przed nami. Poza tym jak śmiemy być na tyle zarozumiali, żeby twierdzić, że to nasza wiara i nasz Katolicki Kościół są tymi właściwymi a inne nie? Kto nam dał takie prawo?
     Nie tolerujemy również "INNYCH", odmiennych od nas: obcokrajowców, inwalidów, osób innej orientacji seksualnej, ludzi chorych na padaczkę czy osób z zespołem Dawna. Sam Pan Korwin powiedział, (dotyczyło to paraolimpiad) ze sportowcy powinni być okazami zdrowia, piękni i nie powinni być zboczeńcami. Rozumiem, że to jest szkolenie dla społeczeństwa, jak należy postrzegać osoby ułomne w jakiś sposób...
     Ja, jeżeli już czegoś nie toleruję, to brudu , chamstwa i porażającej głupoty i dewocji bo ta prowadzi do nacjonalizmu, który nie ma nic wspólnego z patriotyzmem. Do czego prowadzi nacjonalizm chyba nie trzeba nikomu przypominać....
      

piątek, 4 lipca 2014

RDC (Radio dla Ciebie)

Miłe czytelniczki i Mili Czytelnicy!
     Odsyłam Was na stronę Pokolenie1600.blogspot.com  To program o emerytach w którym biorę udział. Proszę wejść, poczytać o mojej "przygodzie z radiem", także kulinarnej. W każdym poście na którym jest moje zdjęcie   należy na nie "kliknąć" i otworzy się całą wiadomość. Te pierogi z wiśniami o których mowa ostatnio to nie jest moje ostatnie słowo :) . Właściwie swoją "przygodę  z radiem" zaczęłam wiele, wiele lat   temu, kiedy uczestniczyłam w audycjach radiowych "Uczymy się recytować" prowadzonych przez Profesora Kazimierza Rudzkiego, a  nagrywanych w Radiu przy ulicy Myśliwieckiej w Warszawie. Poza tym moja najbliższa rodzina byłą związana z Polskim Radiem jeszcze od czasów przedwojennych.

środa, 2 lipca 2014

JA SIĘ NIE ZGADZAM NA TAKĄ STAROŚĆ


              Zaledwie wczoraj miałam dwadzieścia lat a dziś… trzykrotnie więcej.  Starość bywa smutna i samotna a ja się na to nie zgadzam. Zawsze byłam pełna energii, gotowa do zabawy, roztańczona i roześmiana. Przyjmowałam chętnie u siebie przyjaciół i znajomych i bywałam często u nich. Im więcej miałam obowiązków tym lepiej planowałam swój czas i swoje zajęcia.  Jestem jedynaczką, ale zawsze ciągnęło mnie do ludzi których na ogół lubię. Nigdy nie bałam się innych ludzi. Kiedy w kraju, który kocham i  którego język znam doskonale wybuchła wojna, często nocowałam u siebie w domu uchodźców. Poznawałam ich podczas tłumaczenia (byłam przez prawie trzydzieści lat tłumaczem przysięgłym). Ludzie opuścili swoje domy tak jak stali, z jedną walizką lub bez. Miałam gdzie spać, miałam co jeść i miałam swoje ubrania a oni nie. Trzeba było pomóc. Już wcale nie z poczucia obowiązku katolika ale z ludzkiego punktu widzenia. Tak po prostu. Moi synowie (byłam po rozwodzie z ich ojcem) bez słowa sprzeciwu dzielili się nawet swoimi zabawkami. W repertorium wpisywałam „usługa bezpłatna”. Wprawdzie tłumaczenia przysięgłe są dużo gorzej opłacane niż tłumaczenia zwykłe choć język trzeba znać lepiej, to nie miałam sumienia żądać od tych ludzi pieniędzy. Przecież nie mieli nic. Któryś z kolegów czy koleżanek tłumaczy musiał gdzieś na mnie musieli donieść bo dostałam pismo że mam obowiązek pobierać za tłumaczenia opłaty i uiszczać od tego podatki… Zresztą często moi klienci mówili „bo pani tłumaczy najtaniej” a ja po prostu zawsze pobierałam wynagrodzenie zgodnie z cennikiem w ustawie o tłumaczach przysięgłych nie naciągając klientów na żadne wyższe stawki. Wykonywałam również tłumaczenia kabinowe i konsekutywne, zależnie od okoliczności i potrzeb. Zresztą w życiu podejmowałam się wszelkich możliwych, byle uczciwych. Nigdy nie zadzierałam nosa, chociaż znam swoją wartość. Musiałam przecież utrzymać nie tylko siebie ale dwóch synów. W okresie Pana Z sprawdzali tłumaczy. Przegapiłam termin. Opiekowałam się umierającą kuzynką. Odwoływałam się, żeby mnie wpisano na listę (miałam znakomite opinie, także z Sądu). Nic nie pomogło. Kazali zdawać egzamin na tłumacza przysięgłego (po 27 latach bycia tłumaczem). Obraziłam się. teraz taki egzamin kosztuje chyba 800 złotych. Nie stać mnie na to. Trudno! 
              Zawsze szłam prostą drogą. Znam siedem języków obcych ale mój czas chyba już minął bo teraz ludzie młodzi nie mają pracy a co dopiero ja. Tylko na zachodzie wykorzystuje się umiejętności i doświadczenie ludzi którzy trochę wcześniej się urodzili. U nas niestety nie. W Polsce patrzy się na Pesel. Urodziłeś się za wcześnie siedź cicho w lamusie i nie wychylaj się stamtąd bo ci utrzemy nosa. Możesz co najwyżej opiekować się staruszkami albo niemowlakami. Ewentualnie gotować komuś obiady. Bardzo chętnie. Uwielbiam piec, gotować i robić różne wymyślne dania czy przetwory kiedy mi taka melodia w duszy zagra. Tyle tylko, że mój mózg nie nadaje się jeszcze na śmietnik. To u nas rodzinne. Kobiety w mojej rodzinie po pierwsze do końca bywają pełnosprawne i umysłowo i fizycznie, po drugie nigdy nie wyglądają na swój wiek . Moja prawie dziewięćdziesięciodwuletnia mama jest też samodzielna, pełnosprawna, ma wiele do powiedzenia i nie wygląda na swój wiek. Tak mamy.
              Wydałam parę książek, kilka tłumaczonych, kilka własnych, coś czasem piszę „do szuflady”. Może kiedyś urodzą się moje wnuki i przeczytają bajki pisane przez babcię a jak dorosną jej poezje albo rodzinne wspomnienia. Ciągle jestem pełna życia i mam bardzo młode serce jak wtedy, kiedy miałam dwadzieścia lat. Nadal słucham bluesa, jazzu i tańczę rock and roll’a. Moja emerytura nie wystarcza prawie na nic ale jakoś daję sobie radę i jeszcze nie muszę chodzić do opieki społecznej. Czasem sprzedaję jakąś pamiątkę rodzinną.      
     Jako emerytka, mimo że emerytura jest prawe głodowa płacę, jak wszyscy  „podatek od wynagrodzenia”, a przecież te pieniądze były już raz opodatkowane (emerytura jest wynikiem lat pracy w których płaciliśmy podatek i to bardzo wysoki od swoich zarobków). W dodatku ktoś sieje ziarno nienawiści wpierając w młodych ludzi że oni utrzymują nas, emerytów, chociaż przez cała lata płaciliśmy aż 57% od swoich pensji (podatku i składek ZUS) tylko nasi drodzy poprzedni rządzący te pieniądze niegospodarnie przetracili nie wiadomo na co.  Mnóstwo moich znajomych, tak jaki ja, nie wiąże końca z końcem. Zniżki dla emerytów na przykład na pociągi to fikcja bo najpierw trzeba wykupić za 160 złotych roczna legitymację a potem już można kupować bilety ze zniżką niestety, jeżeli chcemy wyjechać gdzieś dalej,  tylko po Polsce chociaż jesteśmy w UE. Mam przecież jeszcze tyle planów i niezrealizowanych pomysłów!   
     Wiek emerytalny podniesiono. Napisałam nawet do Ministerstwa Pracy, że bardzo się cieszę i że w związku z tym proszę o zatrudnienie mnie gdziekolwiek ale nikt nawet nie pofatygowała się, żeby mnie odpowiedzieć. Odpowiedzieć cokolwiek.  Robię dobrą minę do złej gry, nadal się uśmiecham kiedy tylko mogę. Nie chodzę do kina, to teatru, na koncerty (chyba, że są za darmo) BO MNIE NA TO NIE STAĆ.  Nie kupuję sobie żadnych kosmetyków z tego samego powodu. Mam kosmetyki jak je dostanę w prezencie. Kupuję koniecznie mydło, pastę do zębów, płyny do prania i zmywania. 
     Mam pracę. Stoję po 9 godzin dziennie i pilnuję obrazów w salach muzealnych . Powinnam się cieszyć. Cieszę się ale…… ale czuję się jakbym spadła na śmietnik historii tylko staram się jeszcze żeby nie wpaść głębiej i pozostać na powierzchni. Dalej z determinacją i uporem maniaka szukam pracy. Dotąd zawsze mi się wydawało, że nie jestem głupia. Może jednak tak? A może to Altzheimer nie pozwala mi pogodzić się z rzeczywistością? SMUTNO....

Bolesław Prus o politykach

Coraz mniej dobrych subiektów (sprzedawców) i dobrych polityków
                                                               /Bolesław Prus "Lalka" : "pamiętnik Rzeckiego"/