sobota, 30 kwietnia 2016

Niedorzecznik prasowy


     Partia, której nie wymieniam jakoś dziwnie nie ma szczęścia do pań o imieniu Beata, chociaż ja sama znam co najmniej siedem naprawdę mądrych dziewczyn. Ale w tym przypadku co jedna to głupsza niestety, a w każdym razie wygaduje to, co jej ślina na język przyniesie chociaż, jak mówi przysłowie, mowa jest srebrem a milczenie złotem.
     Jednak od rzecznika wymaga się zawsze wyważonych , dyplomatycznych wypowiedzi na każdy temat bo rzecznik prasowy to taki zawór bezpieczeństwa. Politykowi może się czasem coś "wypsnąć" ale rzecznikowi w żadnym przypadku. Rzecznik nie śmie też ani gestem ani miną, a tym bardziej słownie wyrażać własnych uczuć,  swojej opinii na żaden temat i nikogo oceniać. Jego zadaniem jest wypowiedź w imieniu osób, które reprezentuje.
      Szczęście w nieszczęściu partia, której dalej nie wymieniam, ma za rzecznika kolejną Beatę, osobę, która zupełnie nie panuje nad swoimi słowami, w dodatku  delikatnie mówiąc niezbyt grzeczną co jak na rzecznika jest niezwykłe. Jest więc  po prostu niedorzecznikiem.
     Niedorzecznik na  Twitterze bez skrępowania pisała, co myśli. O premier Ewie Kopacz: "Cichaczem podpiera się kartką? Wypieki na policzkach, szyjce. Przegrałaś debatę"; "Słucha, pomaga, rozumie. Czy to nowe pendolino? Nie, to pociąg do władzy, ale tor ślepy, bo polikwidowano połączenia z ludźmi".
     Gdy aktor Tomasz Karolak zaangażował się w kampanię Bronisława Komorowskiego, Mazurek oznajmiła na Twitterze: "Wypowiem umowę z Orange za Karolaka!"; "Ten Komorowski to naprawdę bez kartki nic nie umie? Szok!!! PBK bez karteczki ani rusz... karteczkowy kandydat i tyle". "Zwykły Bolek i tyle. Pyszny i zarozumiały".
     O kandydatce SLD na prezydenta: "Ta Magdalena Ogórek to jakiś dramat, czy ona ma tylko jedną sukienkę?".
     Przy dyskusji o 500 plus w lutym 2016 r. Beata Mazurek radziła samotnej matce z jednym dzieckiem, "żeby próbowała ustabilizować swoją sytuację rodzinną, mieć więcej dzieci, by móc na to świadczenie się załapać".
     Za tę wypowiedź przeprosiła. Wtedy w PiS były głosy niezadowolenia, a nawet spekulacje, że zaczęły się poszukiwania nowego rzecznika.
     Teraz niedorzecznik powiedziała o Sędziach Sądu Najwyższego broniących solidarnie Trybunału Konstytucyjnego i kolesiostwie.
     To, że Polacy zostali skłóceni z Polakami przez wiadomo powszechnie kogo to już mnie nie dziwi. Czasem wkurza, czasem śmieszy, ale to, że niedorzecznik prasowy śmie obrażać godnych, o wiele starszych od siebie ludzi to jest naprawdę oburzające! To jest po prostu chamskie ponad dopuszczalną miarę !
/ Cytaty z sieci i "Gazety Wyborczej"/


UWAGA NA DZIURY W POKŁADZIE!

   KOD (Komitet Obrony Demokracji ) już od kilku miesięcy, krok po kroku, deseczka po deseczce buduje ogromną tratwę dla wszystkich drugiego sortu, którzy chcą nadal żyć w kraju  wolnym, demokratycznym i praworządnym. Tratwa próbuje wydostać się  na wody terytorialne, gdzie sama tratwa będzie mogła spokojnie dryfować, a jej kapitan z załogą i wszyscy pozostali, znajdujący się na pokładzie, zdołają  przeżyć. 
     Budowanie tratwy, która musi pomieścić tyle osób naraz jest działaniem niezwykle trudnym i ryzykownym. Istnieje zawsze bowiem ryzyko, że ktoś, już na wodzie, podejdzie zbyt blisko do krawędzi tratwy, wpadnie do wody na środku morza i nie będzie szan żeby go wyratować. 
     Wszyscy zgodnie budujemy tę tratwę. Przez cały czas zbieramy materiały tak potrzebne do jej budowy. Ciągle coś sztukujemy, przybijamy, przywiązujemy, przylepiamy, zaklejamy. Przy tak ogromnej liczbie osób sympatyków KOD, tratwa musi być naprawdę pokaźnych rozmiarów i odpowiednio mocna, żeby byle sztorm jej nie zniszczył. W przeciwnym razie może dojść łatwo do niewyobrażalnego nieszczęścia z licznymi ofiarami.  
      Niestety dorośli też czasem zachowują się jak psotne dzieci. Widocznie tym, którzy się już na pokład tratwy dostali,  nudzi się czekanie na następnych chętnych, którzy próbują dla siebie dobudować kawałek pokładu, więc zaczynają majstrować i wydłubywać dziury w pokładzie. Wiadomo, że te dziury , na razie małe, z czasem mogą i niebezpieczne. Kiedy będą większe, wpływająca przez nie, woda, na początku cienkim strumyczkiem, wypłucze spoiwo, wyrwie ogromne dziury a przez nie zacznie wpływać woda ogromnym strumieniem i tratwa z łatwością spokojnie utonie wraz ze wszystkimi pasażerami, kapitanem i załogą. 
     Zanim więc zaczniemy majdrować przy tym, co budują inni, również dla naszego dobra, proponuję zastanowić się nad tym poważnie,  czy warto aż tak ryzykować  dla własnej przyjemności i narażać wszystkich na tej tratwie? Czy warto brać udział w kolejnych podziałach, szarpać się na środku morza ryzykując rozkołysanie tratwy i zatonięcie płynących na niej? Przecież to naśladowanie działania partii, której nie wymienię. Tylko razem możemy dopłynąć cało i zdrowo !
     


Wyjście z sytuacji

Kochani ! Zawsze jest jakieś wyjście z każdej sytuacji. Problem tkwi tylko w tym, żeby takie wyjście znaleźć. Przypomina mi się bajka ruska. Już nie pamiętam , chyba chodziło o uwolnienie kogoś uwięzionego (ojca, albo ukochanego) . Dziewczyna miała jednocześnie przyjść i przyjechać, być ubrana i naga, ofiarować prezent i nie dać go ! Przyjechała na ośle, ale nogami dotykała ziemi, byłą naga i owinięta siecią rybacką, ofiarowała gołębia, który uleciał... Obecna sytuacja wymaga od każdego z nas, szczególnie drugiego sortu (bo ci pierwszego sortu mają mądrość już w sobie, z nadania prezesa) do intensywnego korzystania z naszych zwojów mózgowych. Przynajmniej olej w mózgach nam nie zjełczeje.... Właśnie tak ! 
W kilku miastach podjęto odważnie uchwałę, że niezależnie od tego czy wyrok Trybunału Konstytucyjnego o który toczy się zacięta walka od kilku miesięcy, będzie opublikowany (czego żądają wszyscy, którym na sercu leży dobro Polski a TK jest jedną z gwarancji tego, że nadal będziemy państwem prawa a nie PiSu) to jest ważny ponieważ został ogłoszony publicznie przy pełnej sali. Każde miasto i każda instytucja, jeśli tylko jej dyrekcja czy zarząd mają zdrowy rozsądek, powinny taką  uchwałę podejmować i niech sobie Pan Popsuj z resztą psujów naszej demokracji i wolności nie drukują wyroku TK.... Czniać ich !

piątek, 29 kwietnia 2016

Porcelanowy piesek




     Czasem czuję się jak porcelanowy piesek z utrąconym uchem: nikt go nie chce, tkwi gdzieś głęboko, w lamusie, razem z innymi, niepotrzebnymi i dawno zapomnianymi przedmiotami. Tylko przypadek może sprawić, że kiedyś, podczas generalnych porządków ktoś pieska znajdzie, odkurzy i postawi na widoku, jako okaz kiczowatej sztuki jarmarcznej. Na co komu taki piesek z utrąconym uchem? Już dawno chyba nikt nie produkuje takich piesków, ale przecież zawsze można go oddać na loterię fantową organizowaną „z okazji” albo „ku czci”. Na takich loteriach nie ma pustych losów, każdy los wygrywa, więc porcelanowe pieski, nawet te, z utrąconym uchem przydają się.  Jak to się mogło stać, że stałam się takim nikomu niepotrzebnym porcelanowym pieskiem? Sama nie wiem. Nie mogę też sobie przypomnieć kiedy się to stało. Zupełnie przegapiłam ten moment.
     Dlaczego się tak czuję? Nie ma dziś prawdziwych przyjaźni, a jeżeli się zdarzają to bardzo rzadko, nie ma też  bezinteresownej pomocy, żarty bywają coraz boleśniejsze. Nie ja jedna mam takie przemyślenia i nie tylko ja czuję się osamotniona w tłumie. Coś się „spsiuło” jak mawiał jeden z moich synów, kiedy zepsuł jakąś zabawkę. Tyle tylko, że życie i ludzkie uczucia wcale nie są zabawkami i nie wolno z nimi igrać.
   Z drugiej strony jestem wykształcona, inteligentna, mam, na szczęście,  wiele zainteresowań nie mam zamiaru ulegać manipulacji tych, którzy chcą nami manipulować. Niech się nie cieszą bo ten się śmieje kto się śmieje ostatni! 

Niech się święci 1 maja





       To hasło i wiele innych, równie odkrywczych,  pamiętam z czasów mojego powojennego dzieciństwa. Nikt z mojej rodziny nigdy nie był członkiem partii robotniczej ale po wojnie nie było czasu ani miejsca na kłótnie i przepychanki mój, mojszy, najmojszy, kiedy wszyscy odbudowywali zniszczony kraj. Ci, co chcieli do kościoła chodzili, ci, którzy nie chcieli z tych czy innych powodów nie musieli. Gazet było tylko kilka, pism kolorowych nie było w ogóle, książki kupowało się w antykwariatach albo na kiermaszu książek z okazji święta majowego właśnie.
      Nie było ani kolorowo ani różowo. Z prawdziwymi problemami borykali się moi dziadkowie i rodzice, ale ja, mała dziewczynka byłam wielu rzeczy nieświadoma więc wspomnienie dzieciństwa zawsze wprawia mnie w dobry humor i wcale nie muszę walczyć z demonami przeszłości.
     Ponieważ za kilka dni jest 1 maja, święto hucznie obchodzone w latach powojennych w wielu krajach, ja wspominam tamte święta raczej z uśmiechem. Polska należała po wojnie do obozu krajów socjalistycznych. Podobno byliśmy najweselszym barakiem w tym obozie.
     Właśnie dlatego uśmiecham się, kiedy te czasy wspominam. Dla mnie, wówczas małej dziewczynki,  w tamtych, stalinowskich czasach były pochody pierwszomajowe i procesje z okazji Bożego Ciała. Przecież innych „ ulicznych rozrywek” nie było.
      Niby państwo robotniczo-chłopskie rozdział kościoła  od państwa, o konkordacie w tamtych czasach nikomu się nawet nie śniło,  ale..... Z obu tych okazji bardzo zgodnie defilowała władza świecka razem z kościelną. Pierwszego maja na czele pochodu kroczyli miejscowi notable reprezentujący władzę świecką, za nimi zaś księża prowadzący procesję. W Boże Ciało notable szli w pochodzie  za procesją. Jak pamiętam, wszyscy  kroczyli w takt strażackiej orkiestry dętej i miejscowi, wołomińscy notable i księża z feretronami.
     Za księżmi szły zacne przedstawicielki miejscowej elity trzymając z należytą czcią poduszki z wyhaftowanym sercem Jezusa i innymi symbolami. Do tych poduszek były przyszyte długie wstążki zakończone metalowymi kółkami, trzymane z należytym szacunkiem przez córki miejscowych notabli i bardziej znamienitych sklepikarzy. Dziewczyny były w strojach ludowych, przeważnie w stroju krakowskim, niezwykle barwnym i haftowanym cekinami. Szły też dziewczynki w bieli, sypiące kwiatki.
     Każdy pochód czy procesję zamykała, prężąc bicepsy, grupa sportowców z miejscowego klubu sportowego Huragan Wołomin.  Sportowcy Huraganu, w trykotowych strojach zapaśniczych w biało czarne, poprzeczne paski, zawsze mnie okropnie śmieszyli.  Do dziś mam ten widok przed oczami jako jedną z nielicznych, w tamtym czasie, miasteczkowych atrakcji. Wołomin był „stacją przejściową” dla moich rodziców zanim po wojnie wrócili do Warszawy.
     Nie można wszystkiego, co się działo po wojnie wymazać gumką z serc i umysłów ludzkich. W takich czasach przyszło nam żyć. Raz było dobrze, raz było źle, ale nikomu nie groziła śmierć z rąk wroga. To fragment historii a z historią się nie dyskutuje. Była jaka była.
     3 maja pochodu nie było, ale za to wszyscy przeważnie chodzili na mszę do kościoła.

Moje ADHD



       Kiedy jestem  zmęczona polityką wracam myślami do czasów dzieciństw, kiedy wszystko widziane moimi oczami, oczami powojennego dziecka wydawało się  takie piękne. Wy też zróbcie sobie małą przerwę i chwilę odpocznijcie.
      Myślę, że urodziłam się z ADHD tylko nie znano tej „jednostki chorobowej”. Mówiono o mnie wiercipięta, żywe dziecko, które nie potrafi spokojnie usiedzieć na jednym miejscu. Nawet podczas posiłków, przy stole, machałam pod stołem nogami, a moja Babcia straszyła mnie, że wożę na nogach diabła, czego zupełnie się jakoś nie bałam.  Rzeczywiście, nigdy nie byłam typem nienagannie zachowującej się dziewczynki, siedzącej w bezruchu z zasznurowaną buzią. Było mnie wszędzie pełno, często miałam obtarte kolana i łokcie, zawsze miałam coś do powiedzenia na każdy temat i tak mi zostało.
Mam podobno, jak mawia dotąd żartem moja mama, „dobrze zawieszony język”. Nie odpowiadam komuś jeśli po prostu nie chcę, ale jeżeli już komuś odpowiadam, to moja odpowiedź bywa przeważnie  celnie wymierzona. 
    Z Krakowa przeprowadziliśmy się bliżej Warszawy, w której nie mieliśmy jeszcze mieszkania. W taki sposób znalazłam się z rodzicami i dziadkami w Wołominie. Miałam zawsze więcej kolegów niż koleżanek dlatego bawiło mnie chodzenie po drzewach i płotach bardziej niż zabawa lalkami.
     Właśnie w  Wołominie ja, "panienka z dobrego domu"  nauczyłam się od chłopców z sąsiedztwa toczenia po ulicy fajerki kuchennej za pomocą specjalnie wygiętego kawałka grubego drutu albo pogrzebacza który chłopcy "podprowadzili" z domu. Byłam bardzo dumna z tej nowej umiejętności, ale w domu nie chwaliłam się nią specjalnie. Niestety nigdy nie nauczyłam się gwizdać na palcach, chociaż potrafię gwizdać i głośno i koncertowo!
     W tym czasie moi rodzice rozeszli się, tata wyprowadził się do Warszawy a ja z mamą i dziadkami zostałam w Wołominie. Mieszkaliśmy tam jeszcze przez kilka lat. Mama jeździła do pracy w Warszawie a ja zostawałam pod opieką dziadków.  Słodka i niewinna z wyglądu, „dobrze ułożona”, rozrabiałam na podwórku jak pijany zając. 
Zawsze jednak byłam wyjątkowo uczulona na krzywdę tych, którzy byli słabsi i nie potrafili się bronić i na krzywdę zwierząt które kochałam bez wyjątku od liszek i żab przez ptaki aż po dzikie koty i psy. Pamiętam że podczas wakacji nad morzem po obiedzie chodziliśmy czasem na spacer z Karwi do Jastrzębiej Góry (kilka kilometrów), wzdłuż szosy. Wtedy ruch na drogach był znikomy. Po szosie skakały pod wieczór maleńkie żaby. Słysząc z oddali warkot samochodu rzucałam się na asfalt, zgarniałam żaby w sukienkę, wypuszczałam na skraju lasu  i ratowałam je przed przejechaniem. To, że sprowadzałam ciągle do mieszkania jakieś zwierzaki do podleczenia to dla moich najbliższych stało się po pewnym czasie prawie normalne.
Kiedy byłam starsza, zapraszałam do mieszkania koleżanki i kolegów którzy byli głodni albo tych, którym nie miał kto pomóc w lekcjach. Mnie w domu pomagano więc moim koleżankom i kolegom też.
Teraz dalej nie potrafię usiedzieć na miejscu ani milczeć jak ryba, kiedy w Polsce , w której udało się wreszcie po 25 lat temu, kolejny raz wywalczyć demokrację,  ta demokracja przez nieodpowiednich  nieodpowiedzialnych ludzi jest niszczona a prawo i konstytucja łamane. KOD to wspaniały ruch społeczny, ruch, który bardzo jednoczy ludzi, niezależnie od ich pochodzenia, statusu społecznego czy wykształcenia. Jednoczy wszystkich przyzwoitych a wiadomo, że jak powiedział kiedyś profesor Bartoszewski, warto być przyzwoitym. Boję się tłumu i unikam go, ale jestem pewna, że na manifestacjach KODu nie może mnie spotkać nic złego bo wszyscy są wobec siebie naprawdę mili i życzliwi. Biorę udział w każdej manifestacji. Moje ADHD i poczucie sprawiedliwości nie pozwala mi w takich chwilach siedzieć w domu.
 Ze swoim ADHD postanowiłam się zaprzyjaźnić. Myślę, że mi się udało.

środa, 27 kwietnia 2016

POLSKA jest pAŃSTWEM PRAWA a nie państwem PiSu


      Z pozycji drugiego szczebelka rozkładanej, przenośnej drabinki do przemówień, noszonej przez obstawę,  prezes JK poczuł się nagle,  pewnego dnia,  panem życia i śmierci wszystkich Polaków na całym świecie. Suweren,  a raczej uzurpator,  pod osłoną nocy wślizgnął się drzwiami od garażu i tam wraz ze swoimi wyznawcami rozpoczął knowania przeciwko Polsce i Polakom. Zdeptać, zniszczyć, poniżyć w oczach całego świata, wyrwać z korzeniami każdy, najdrobniejszy przejaw niezależnego (od niego, prezesa) myślenia. Wolnomyślicielstwo zabronione ! 
      Od bardzo długiego czasu trwają przepychanki między obecnym, PiSowskim rządem, który czuje się właścicielem Polski i Polaków, a jeszcze wolnymi, normalnymi Polakami, chociaż są podobno drugiego sortu. Przepychanki, jak wszyscy zapewne wiedzą, dotyczą naszego Trybunału Konstytucyjnego i nieopublikowanego wyroku tegoż trybunału, chociaż wyrok należało dawno wydrukować, gdyż tak stanowią odpowiednie przepisy. Dziwne, że prezes otoczony prawnikami pierwszego sortu o tym nie wiem i razem ze swoimi wyznawcami zapiera się jak żaba błota i wyroku TK publikować zabrania czym naraża najwyższych urzędników państwowych na to, iż zostaną w odpowiedniej chwili postawieni przed Trybunałem Stanu o czym doskonale wiemy my, Polacy drugiego sortu.
     Tymczasem prezes,  sam o sobie   mówi, że  jest "suwerenem" czyli zwierzchnikiem mającym najwyższą władzę i całkowitą niezależność. Tymczasem w oczach ogromnej części polskiego społeczeństwa a także rzeszy Polaków na całym świecie, jest nikim innym, jak uzurpatorem, który podstępnie zdobył władzę wraz  ze swoimi wiernymi wyznawcami.  
     Na szczęście nie boimy się jego teatralnych gestów, grożenia palcem, zatykania palcem ust podczas "niewygodnych" przemówień w sejmie posłów opozycji. To wszystko jest już po prostu nudne, wręcz śmieszne i nie robi na nas większego wrażenia. My, Polacy drugiego sortu nie boimy się wcale PiSu ani prezesa co widać po ilości osób na manifestacjach KOD w całym kraju i zagranicą. Niech więc prezes przestanie się wreszcie ośmieszać publicznie.
    Jak widać w naszym społeczeństwie, a przynajmniej w jego przeważającej części, na szczęście istnieje jeszcze  solidarność. Również solidarne jest środowisko sędziowskie broniące swojej niezawisłości. Zgromadzenie Ogólne Sądu Najwyższego ma zamiar respektować wszystkie wyroki Trybunału Konstytucyjnego, także te nieopublikowane. Również radni wielu samorządów opowiadają się za Trybunałem Konstytucyjnym, między innymi Łódzcy radni PO i SLD, którzy , na wniosek Sojuszu przyjęli precedensową uchwałę. Apelują do władz Łodzi o stosowanie się do wyroków Trybunału, bez względu na to, że rząd nie zamierza tych wyroków publikować w Dzienniku Ustaw.
     Jedyna słuszna i nieomylna pseudo partia, PiS pojąć nie może, mimo wypowiedzi wielu sław prawniczych z całego świata (niektórych sama prosiła o werdykt w polskich sprawach, czego przykładem jest orzeczenie Komisji Weneckiej poproszonej o wyrażenie zdania przez Ministra Spraw Zagranicznych Witolda Waszczykowskiego z PiS) , POLSKA JEST PAŃSTWEM PRAWA i ani Polska ani Polacy, nieważne którego sortu, nie są własnością PiSu! Sam prezes, otoczony "wybitnymi " prawnikami pierwszego sortu, wśród nich ze znakomitym doktorem prawa, powinien o tym doskonale wiedzieć! Cała Polska (a i zagranica) z Was się śmieje !
      Cała nadzieja w tym, że w Polsce tak, jak we władzach samorządowych są jeszcze  rozsądni ludzie, którzy nie dają się ogłupić PiSowi, nie biorą udziału w knowaniach przeciwko Polsce i nie pozwalają sobą manipulować !