Historia kołem się toczy. Zatoczyła
następne koło i oto znaleźliśmy się w czasach naszej polskiej, współczesnej
inkwizycji. Wprawdzie kiedyś mnie uczono „kochaj bliźniego swojego jak siebie
samego”, „głodnych nakarmić „, „spragnionych napoić”, „bezdomnym dać dach nad
głową”’ „gość w dom Bóg w dom”.
Te i wiele innych podobnych stwierdzeń
słyszałam przez całe dzieciństwo w domu, na lekcjach religii i w kościele. Jak
się jakiś czas temu okazało to były komunały, puste słowa bez pokrycia ,
zupełnie niepoparte gestami.
Mój naród kiedyś był może zdolny był do
miłosierdzia, współczucia miłości, wielkich religijnych uniesień. „Nasz Papież”
( Jan Paweł II), pokolenie JP II, masowe wycieczki do Rzymu, tłumy na mszach
które odprawiał, kiedy przyjeżdżał do Polski, tłumy w Krakowie pod oknem z
którego błogosławił wiernych. „Papieskie kremówki” niemal we wszystkich
polskich cukierniach, dziesiątki, jeżeli nie setki pomników w całej Polsce,
jeszcze za jego życia, chociaż pomniki, o ile wiem, stawia się zmarłym. „Santo
Subito” wykrzykiwane po śmierci Jana Pawła II po jego śmierci.
Jan Paweł jeździł po całym świecie i
nauczał. Namawiał do pokoju, do zgody, do miłości, do tolerancji innych kultur,
innych religii. Wielokrotnie podkreślał, ze katolicyzm wywodzi się z judaizmu.
I co? Co Polacy zapamiętali z nauk
„naszego papieża”? Nic, absolutnie nic
! Nawet wielu księży nie przyjęło tego, czego nauczał. Nawet do wiadomości, a
co dopiero żeby żyli według nauk papieża. No ale czego tu żądać, jeżeli nie
żyją według nauki kościoła, chociaż twierdzą, że są głęboko wierzącymi ,
przyzwoitymi katolikami.
Tak oto staliśmy się państwem, w którym
zamiast miłości, zgody, tolerancji zapanowała nienawiść, polityczny terror, a
wszystko to z miłości i pobożności, raczej nie z miłości do bliźnich tylko do
samych siebie. Puste gesty, łapanie hostii w locie, tłumny udział rządzących w
mszach. Przy jednoczesnym dzieleniu społeczeństwa na lepszych i gorszych,
przyzwoleniu na znęcanie się nad kobietami i dziećmi, sianiu nienawiści,
wyraźnym podsycanie ksenofobii, homofonii i wszelkich innych, najgorszych,
najbardziej odrażających zachowań, które powinny być napiętnowane i zwalczane.
Nasza polska inkwizycja. Z krzyżami i
różańcami w dłoniach, z modlitwą na ustach, plują jadem na każdego, kto ma inny
obraz katolicyzmu a tym bardziej opluwają tych, którzy katolikami nie są.
Dźwigając sztandary z Chrystusem królem, narodowe flagi i śpiewając pieśni
religijne, wykrzykują wulgarne wyrazy i nienawistne hasła. Za to chodzą
regularnie do kościoła, udając przykładnych katolików. Kościół takich zachowań
nie potępia bo, jak z tego wynika dla kościoła (przynajmniej w Polsce) liczą
się gesty, pełne kościoły, pełne skarbony i oczywiście kasa, kasa i jeszcze raz
kasa.
Młodzi nacjonaliści kroczą wykrzykując
przerażające, pełne nienawiści okrzyki i niosąc na przedzie pochodu krzyż, mówi
się, że to „prowokacja ze strony opozycji”. Przecież nikt do niesienia tego
krzyża ich nie namawiał ani nie zmuszał, a tym bardziej, opozycja.
Nikt nigdy nie policzył ile ofiar pochłonęły
wyprawy krzyżowe , czasy inkwizycji, ile ofiar ucierpiało przez zakony krzyżowe
i wszystkich tych, którzy „nawracali” na jedyną słuszną wiarę katolicką.
Na koniec dodam, bo nie mam zamiaru
nikogo krzywdzić, że całą pewnością jest mnóstwo księży z powołania
miłosiernych, uczciwych, prawdomównych, nieprzekupnych, raczej rozdających to,
co mają niż gromadzących dobra doczesne. Sama znam kilku takich, ale wierzcie
mi, łatwego życia nie mają. To samo z wiernymi. Jednak należą niestety do
zdecydowanej mniejszości.
Chyba właśnie dlatego od długiego czasu
nie chodzę do kościoła, poza uroczystościami rodzinnymi (śluby, pogrzeby,
chrzty ). Nie chcę stać obok kogoś, kto mnie potem pobije bo się sprzeciwiam
nienawiści i nietolerancji. A przecież, jak powiedział Władysław Bartoszewski
„warto być przyzwoitym”, jednak nie wszyscy, jak widać, podzielają jego zdanie.