poniedziałek, 3 grudnia 2018

ŚWIĘTA BOŻEGO NARODZENIA




 Myślę, że najwyższy czas na oderwanie się od spraw denerwujących, smutnych,  poważnych, niepoważnych  i  napisanie o świętach, które są obchodzone niemal pod każdą szerokością geograficzną czyli  o świętach Bożego Narodzenia.
     Święta Bożego Narodzenia były to zawsze, podobnie jak teraz,  święta uroczyste i radosne, nazywane często "świętami dzieci". Te święta są teraz kolorowe, czerwono-złoto-zielone, chociaż nie zawsze były takie w Polsce. Właściwie już po 1 listopada pojawiają się dekoracje świąteczne, bardzo piękne, kolorowe, oświetlone. W dzieciństwie oglądałam takie dekoracje tylko na  zagranicznych świątecznych widokówkach.
Krakowie, gdzie się po wojnie urodziłam  już od 6 grudnia, na Mikołajki ustawiano na Rynku Głównym kramy z ozdobami choinkowymi, zabawkami, szopkami. Tam mama kupiła pudełko czy dwa przedwojennych bombek na choinkę. Przecież w Warszawie wszystko się spaliło. Ozdoby choinkowe, książki dziecinne, zabawki ocalały w miastach które aż tak nie ucierpiały jak Warszawa.
 Teraz ogromne choinki stawiane są w różnych punktach miast. Wszędzie kolorowe, świątecznie ubrane, oświetlone wystawy. Na wielu ulicach i placach miast świąteczne kramy z upominkami, przysmakami, słodyczami. 
     W Warszawie największa choinka ustawiana jest zwykle na Placu Zamkowym, na Starym Mieście. W polskich miastach i miasteczkach latarnie przybierane są różnymi świątecznymi ozdobami wykonanymi z lampek i bombek. Na warszawskich ulicach oprócz ozdobionych latarni ustawiane są choinki,   a na chodnikach świecące, różnokolorowe  "bożonarodzeniowe rzeźby". Wygląda to naprawdę pięknie i bardzo romantycznie.  Wiem, że takimi świetlnymi ozdobami już od dawna ubierane są w okresie Bożego Narodzenia i Nowego Roku prawie wszystkie miasta na świecie, ale w Polsce, za tak zwanej komuny, mogliśmy coś takiego oglądać tylko na zdjęciach "ze świata". Teraz sami też  możemy się cieszyć z bożonarodzeniowych dekoracji. 
    W moim domu  był zwyczaj robienia w domach "zabawek na choinkę", z kolorowych papierów, bibułek, sreberek, słomek, koralików, cienkiego, miedzianego drutu, wydmuszek z jaj, barwionych skorupek od orzechów, kasztanów czy żołędzi. Teraz w każdym papierniczym sklepie aż regały się uginają od kolorowych różnokolorowych papierów, bibułek i krepiny, od naklejek, srebrnej i złotej samoprzylepnej folii. Można kupić farbowane piórka, słomki, koraliki. Można też kupić wspaniałe zabawki na choinkę ale to nie to samo co zrobione własnoręcznie.   
Kiedy byłam dzieckiem przez cały rok zbierałam te wszystkie "skarby". Nawet kolorowe papierki po cukierkach, szczególnie takich, które ktoś dostawał w paczkach z zachodu. Były błyszczące i miały piękne kolory.  Potem całą rodziną siadałam wieczorami wokół okrągłego stołu i wspólnie robiłam zabawki.  Babcia, Dziadek, Mama i ja. Rozmawialiśmy i śmieliśmy się. Dziadek czytał różne wesołe książki a my cięłyśmy, kleiłyśmy i zaśmiewałyśmy się z min robionych podczas czytania przez mojego dziadka.
W niektórych regionach Polski zawsze istniała tradycja robienia kolorowych zabawek choinkowych i ozdób domów. W Krakowie dotąd przetrwał zwyczaj robienia wspólnie, przez całe rodziny, słynnych szopek krakowskich.
     Kiedy byłam mała nie było tak kolorowo jak teraz, ale za to zimy były mroźnie i śnieg skrzypiał pod nogami. Nawet w miastach dzieci ciągnęło się na sankach a zamiast dorożek czasem jeździły sanie zaprzężone w konie. To było możliwe bo nie było takiej ilości samochodów. Zawsze coś jest za coś.
      Nigdy nie dałam się nabrać na Mikołaja. Zawsze podobno „był przed chwilą, ale się spieszył” więc prezenty zostawiał ułożone pod choinką. Kiedy raz mama próbowała mi zrobić przyjemność i Mikołaja udawał mąż naszej sąsiadki , miałam może 4 lata, zapytałam dlaczego św. Mikołaj ma białą brodę a pod czapką ciemne włosy a w dodatku kożuch  pani sąsiadki .
      Niedługo po wojnie nie było  mowy o specjalnych, tradycyjnych strojach św. Mikołaja, chyba, że były to imprezy oficjalnie. Na użytek domowy każdy się przebierał jak mógł, najważniejsze były siwa broda i czapka i pastorał.
     Teraz jest inaczej, może łatwiej i bogaciej, ale czasem ogarnia mnie przedświąteczna nostalgia bo wielu moich bliskich już odeszło, każdy pędzi w swoją stronę i czasem nawet nie siadamy wspólnie do Wigilii bo ktoś gdzieś wyjeżdża korzystając z kilku świątecznych wolnych dni, więc nie spotykamy się podczas świąt...   

APELUJĘ, NIE RÓBMY KRZYWDY PiSowi !



     Zbliżają się wybory do Parlamentu Unii Europejskiej i zaczyna się kampania wyborcza. Czołowi i drugoplanowi politycy PiSu uważali dotąd, że flaga UE to „szmata”, że będzie chwilowo wynoszona, że UE to wyimaginowana wspólnota, że jesteśmy pod zaborami państw Unii Europejskiej. Wszystkie ważniejsze uroczystości odbywały się bez flagi UE. Wyjmowano ją i wieszano tylko wtedy, kiedy przyjeżdżała Komisja Wenecka albo Pan Frans Timmermans czy inne osobistości UE . Kilka razy spalono flagę unijną i nikt nie poniósł za to kary! Polska głosowała 27:1 kiedy wybierano Pana Donalda Tuska na następną kadencję bo władza nie znosi i nie poważa Donalda Tuska, tak samo jak Lecha Wałęsy, chociaż poważa ich cały świat . 
     Nagle flagi UE powróciły na miejsce, co było widać na konwencji byłej pani premier. Wszyscy członkowie i działacze PiS nienawidzą UE , chociaż czołowe postacie nagle wylewnie ją kochają bo liczą na intratne stanowisko w Europarlamencie. Te same osoby, które jawnie eksponowały swoją nienawiść do UE nagle chcą kandydować do Europarlamentu.
      Podziwiam ich poświęcenie dla ukochanej Ojczyzny, ale NIE RÓBMY IM KRZYWDY I NIE GŁOSUJMY NA NICH W WYBORACH DO EUROPARLAMENTU !Po co mają się stresować pracą w miejscu i organizacji, której nie lubią a nawet nienawidzą, wśród ludzi których mają za nic i których nie szanują !? A codzienne urzędowanie w otoczeniu porozwieszanych wokół „szmat” jak nazywano flagi unijne może ich doprowadzić do załamania nerwowego albo czegoś gorszego.