sobota, 24 października 2015

Wakacje ( Ścieżki, zapachy i smaki dzieciństwa 2 )

     Wakacje to najprzyjemniejszy czas w szkole, chociaż do szkoły też lubiłam chodzić. Jeszcze przyjemniej  było wyjeżdżać na wakacje nieco wcześniej (kiedy jeszcze do szkoły nie chodziłam) żeby uniknąć tłoku . Pociągów było dużo mniej niż teraz, kolej nie była zelektryfikowana a PKSy jeździły głównie między małymi miasteczkami i na wsiach. Przynajmniej wtedy, kiedy byłam mała. Wyjeżdżałam zawsze na dwa miesiące . Tak tak za tej obrzydliwej komuny, a nawet wcześnie bo to były powojenne "czasy stalinowskie" można było oszczędzając cały rok wybrać się rodzinnie na 2 miesiące wakacji. Pracowała wtedy tylko moja Mama, Dziadek, z zawodu muzyk wiolonczelista (grał jeszcze przed wojną w Filharmonii Warszawskiej i w orkiestrze Polskiego Radia) był już na emeryturze a Babcia nigdy zawodowo nie pracowała. 
      Jechałam więc pod koniec czerwca na wakacje z dziadkami, a w sierpniu przyjeżdżała mama, a dziadek wracał do Warszawy  pilnować mieszkania. W tamtych powojennych czasach mieszkań nie zostawiało się bez dozoru. Niestety nie mieliśmy  żadnych dziadków ani rodziny na wsi, więc trzeba było miejsce na wakacje wynajmować. Czasem wynajmowało się miejsce na wakacje listownie, czasem trzeba było pojechać osobiście. 
      Od roku 1950 spędzałam co roku 2 miesiące wakacji nad morzem, w Karwi. Wyjazd nad morze to byłą dosyć skomplikowana logistycznie operacja. Przede wszystkim na dwa tygodnie przed wakacjami wysyłało się pocztą, w ogromnych tekturowych pudłach nasze poduszki i kołdry do gospodarzy u których wynajęty był pokój.Był to okres powojennej biedy i nie można było liczyć na "miejscową" pościel. Nasi gospodarze, Kaszubi, zapewniali tylko, poza łóżkami, napchane świeżą słomą ogromne worki. Były to sienniki, zastępujące materace.  Pierwszej nocy spadało się z takiego bardzo wypchanego materaca aż się wygniotło w nim na środku "dziurę" na człowieka. Pamiętam jak ta słoma pięknie pachniała i jak szeleściła kiedy przekręcałam się z boku na bok. My do czasu wyjazdu spaliśmy jak się dało, na materacach z małymi poduszeczkami przykryci kocami. Całe szczęście że to było lato. 
     Oczywiście tłoki w pociągach były takie, że dostanie się do wagonu graniczyło z cudem. Pamiętam, że jadąc na wakacje jechaliśmy aż na Dworzec Zachodni bo to była stacja początkowa. Dziadek wskakiwał do nadjeżdżającego pociągu a kiedy pociąg wjechał na stację Mama podawała Dziadkowi przez okno wagonu mnie, psa i bagaże. Czasem przez okno wchodziła też moja Babcia bo przez dziki tłum szturmujący pociąg czasem inaczej nie można było wejść do wagonu.  Tak bardzo bałam się wtedy (do dziś to pamiętam) że Mama mnie już puści a Dziadek mnie nie będzie trzymał mocno i wpadnę między pociąg a peron wprost pod koła, że dotąd zawsze trochę boję się wsiadać do pociągu starego typu. Jechało się oczywiście pociągiem, strasznie powolnym, z twardymi, drewnianymi ławkami z listewek przypominających boazerię. Pociąg ciągnęła lokomotywa więc co jakiś czas dolewano do niej wody co powodowało przerwy w podróży. Po dojechaniu do jakiejś granicy między województwami , albo terenem między dyrekcjami PKP (tego dokładnie nie wiem) zmieniano lokomotywę. Dziadkowie siedzieli "półgębkiem" a ja na podłożonym kocyku z małą poduszeczką wyciągnięta za nimi spałam. Nasza suczka, Karusia, która przeżyła wojnę i Powstanie Warszawskie i tułaczkę powojenną spała sobie spokojnie pod ławką. Zawsze mieliśmy psa, czasem psa i kota, teraz mam kotkę. 
     Pociąg z Warszawy dojeżdżał do Gdyni. Tam była przesiadka do jeszcze starszego pociągu, chyba przedwojennego i tym pociągiem jechało się do Władysławowa. Kiedyś z Gdyni zamiast zwykłego pociągu podstawiono wagony towarowe ale nie wiem dlaczego. Pamiętam tylko jak jechaliśmy towarowym pociągiem do Władysławowa. Stamtąd do Karwi jechało się autobusem PKS, po brukowanej a częściowo bitej (czyli ubitej ziemnej drodze) szosie. Było pełno wertepów, okropnie trzęsło o śmierdziało spalinami a środków na chorobę lokomocyjną wtedy w Polsce nie było. Wobec tego autobus zatrzymywany rozpaczliwym krzykiem dziecka albo jego opiekunów musiał się co pewien czas zatrzymać żeby delikwent mógł wyjść na chwile na świeże powietrze. 
     Wreszcie PKS zatrzymywał się tuż przy wjeździe do Karwi, koło ogrodzonego drewnianym płotkiem krzyża zawsze obstawionego przez Kaszubki kwiatami i letnicy wysypywali się na pobocze. A tam sielanka. Po pierwsze samochody przejeżdżały tylko na jakiś czas, naprawdę rzadko. Raz na kilka dni albo raz na kilka tygodni. Szczególnie samochody prywatne bo poza jakimiś  ministrami czy innymi osobami na bardzo wysokim szczeblu ludzie prywatni nie posiadali samochodów. Taksówek też było niewiele i to raczej w dużych miastach. Dlatego może na wsiach i w małych miasteczkach w tamtych czasach na każdy jadący samochód mówiono :"taksówka". Tak było w latach pięćdziesiątych w Polsce. 
     Karwia przed wojną byłą znaną nadmorską miejscowością wczasową, gdzie wakacje spędzali głównie letnicy z Warszawy. Mama dostałą adres do Karwi od rodziców swojej szkolnej koleżanki, którzy bywali tam przed wojną.  Bywała w niej przed wojną także żydowska inteligencja. Pamiętam, że po wojnie w Karwi też bywało wiele bardzo znanych aktorów, muzyków, lekarzy, pisarzy. Nazwisk ich już nie pamiętam bo byłam wtedy małą, ale pamiętam Jana Brzechwę , Aleksandra Bardiniego, pierwszą żonę Pana Jeremiego Przybory i jej córkę (mówiono o nich Przyborzyna z córką).... Pani Przyborzyna miała charakterystyczne bardzo czarne farbowane włosy, spięte na karku w duży węzeł. 
     Nie wszystko z tych pierwszych wakacji pamiętam dokładnie bo miałam wtedy dwa lata, ale jeździłam później do Karwi co roku przez wiele lat. Dotąd pamiętam zapach Karwi kiedy wychodziło się z tego śmierdzącego spalinami autobusu PKS. Ryczenie krów w oborach , szum i zapach morza bo wystarczyło przejść przez wąski pas lasy i wydmy, żeby znaleźć się na plaży. Do Karwi przyjeżdżaliśmy  w tygodniu poprzedzającym Świętego Jana. Karwia była zbudowana na okręgu. W środku stały chałupy, wokół nich brukowana ulica i po drugiej stronie pas domów. Krowy wypasano "zbiorowo" na torfowych łąkach,  znajdujących się między Karwią a Karwińskimi Błotami. Na
Świętego Jana krowy wracały z pastwiska z małymi wiankami uplecionymi przeważnie z koniczyny, przybranymi wstążkami z krepiny. Całe stado było przepędzane kilka razy wokół wsi, a następnie krowy rozprowadzano do obór. Te krowy z wiankami i powiewającymi krepinowymi wstążkami wyglądały bardzo malowniczo. 
    Później, kiedy byłam starsza, ciągle plątałam się za moim o dziesięć lat starszym bratem ciotecznym, Krzyśkiem i jego kolegami (oboje byliśmy jedynakami a nasze mamy rodzonymi siostrami). Brat czasem zabierał mnie na ramę roweru  szalał ze mną po leśnych ścieżkach nadmorskiego lasu. Bardzo to lubiłam. 
     Dla dzisiejszej młodzieży, a nawet dla moich synów, którzy są już dorosłymi mężczyznami jest to nie do uwierzenia ale w tamtych czasach nie było żadnych dobrych czekolad, ciastek, paluszków, chipsów, napojów, lodów... Dżemy robiło się w domu, ciasta i ciasteczka też. Można było ewentualnie w budce spożywczej kupić marmoladę owocową, robioną prawdopodobnie z buraków cukrowych, słodzoną i farbowaną sokiem z buraków czerwonych.... Raz na jakiś czas przyjeżdżał do Karwi w sezonie wakacyjnym lodziarz z bańką taką, w jakich wożono mleko i sprzedawał lody nakładając je łyżką do zupy. 
     Nie wspomnę, że o czymś takim jak guma do żucia nawet mowy nie było.... Ale mój brat miał kolegów a jego koledzy mieli rodziny, które często po wojnie zostały na zachodzie z obawy przed represjami stalinowskimi, a rodziny przysyłały paczki. Zresztą wszystkie lepsze rzeczy i cukierki i czekolady i ubrania dostawało się w paczkach z zachodu, jeśli ktoś miał szczęście i kogoś kto mu paczki przysyłał. Tak więc koledzy mojego brata Krzyśka dostawali owocową gumę do żucia (cztery różnokolorowe "poduszeczki" w paczuszce. Miałam fory bo koledzy mojego brata mnie lubili. Taki kawałek gumy do żucia brał do buzi najpierw jej właściciel, na "trzy gryzy", potem ja, młodsza siostra a później wszyscy koledzy po kolei ilu ich tam w dany momencie razem było.... Jakoś nikt od tego nie umarł ani nawet nie zachorował!!!!!    
     Wtedy niedaleko, w Dębkach, na specjalnie wykopanym kanale porośniętym trzciną, stała łódź pościgowa WOPu a plaża wieczorem była bronowana, bo nasze władze miały świra na tym punkcie, że ktoś morzem będzie uciekał do Szwecji Wobec tego nawet zachód słońca trzeba było oglądać z wydm bo na plaże wejść po zabronowaniu już nie było można . Jednak mój ukochany dziadek (muzyk wiolonczelista) miał w nosie takie zakazy i zszedł na plażę obejrzeć zachodzące słońce. Pamiętam jak WOPiści biegali po całej wsi szukając tego, kto śmiał wejść na zabronowaną plażę..... Dziadek się nie przyznał. Było śmiesznie. Nooooo może dla mnie bardziej niż dla dorosłych. Oczywiście nauczona w domu "trzymałam język za zębami" i nie pytana nie odzywałam się... 
     Żołnierze WOP byli jednak bardzo pomocni i ściśle współpracowali z mieszkańcami wsi i letnikami.  Wodociągu nie było a woda w studniach nie nadawała się nawet do prania bo była bardzo żelazista , miała kolor brązowy i śmierdziała. Myślę, że miało to związek w torfowymi bagnistymi łąkami które były wokół całej Karwi.  Można było się w niej najwyżej myć, ale o piciu herbaty z tej wody czy ugotowaniu zupy nie było mowy. Woda morska też nie nadawała się do picia bo słona.  Do wsi przywożono do picia wodę  w bańkach ze źródełka z odległego lasu do którego trzeba było dojść przez łąki. Żołnierze jeździli po wodę do tego źródełka beczkowozem, zaprzężonym w konie w pewne określone dni. Wszyscy wiedzieli kiedy, zresztą było słychać jak wracają bo wieś była wybrukowana. Każdy wychodził z domu z wiadrem i paczka 10 sztuk popularnych wówczas papierosów "Sporty". Co chwila beczkowóz zatrzymywał się i nalewali do wiader źródlaną wodę. Paczka papierosów to jedno wiadro wody. Ciekawa jestem co dowozili do koszar....
     Mogłabym o wakacjach w Karwi chyba książkę napisać!  Może kiedyś....
    Dodam tylko jeszcze, że od Karwi pokochałam Aleksandra Bardiniego który bardzo jak się dziś mówi integrował kilkunastolatków organizując bale przebierańców (chodzili wtedy poprzebierani wokół wioski)....  Aleksander Bardini był wspaniały!!!!! Nie było przecież żadnych innych rozrywek podczas wakacji oprócz kąpieli w morzu, opalaniu się, chodzenia na grzyby, czytania książek. Telewizji jeszcze nie było, żadnego internetu, komputerów, tabletów . Acha przepraszam, zapomniałam, było jeszcze kino objazdowe (takie jak w polskim serialu "Dom").  Na najwyższym bo dwupiętrowym domu we wsi gdzie mieściła się poczta a obok był pusty plac rozwieszano na ścianie zamiast ekranu białą płachtę i puszczano wieczorem, jak się ściemniło filmy. W wiosze pod sklepem i w różnych widocznych miejscach rozklejano afisze z adnotacją : PRZYJŚĆ Z WŁASNYM SIEDZENIEM. Wobec tego wieczorem, po kolacji cała wioska, miejscowi i letnicy wędrowali z własnymi krzesłami i kocami (żeby się  nimi okryć gdyby było chłodno) . Czasem padał deszcz, ale kiedyś film był taki ciekawy że kończyliśmy go oglądać w strugach deszczu. Tak. Chodziłam na te seanse jako sześciolatka, bo to starsi decydowali co mogę oglądać, a czego nie. 
     Kilka lat temu zrobiłam sobie podróż sentymentalną do Karwi. Niestety to już nie jest ta sam Karwia , a właściwie ta sama ale nie taka sama Karwia. Smutno. Postęp i nowoczesność nie zawsze powodują zmiany na lepsze chociaż pewnie ludziom żyje się tam wygodniej...
    

     
     

wtorek, 20 października 2015

Debata, obietnice, lizusostwo

     Prawdę powiedziawszy jestem debatą wczorajszą rozczarowana. Zdecydowanie lepsza była Pani Premier Kopacz. Nie wiem czy bać się tej niebieskiej teczki ? Sądzę, że nic w niej nie było i dopiero teraz w pośpiechu ją uzupełniają. Projekty ustaw chowają skrzętnie tak, jak schowali projekt konstytucji i jak chowają Macierewicza i pozostałych, żeby nie wystraszyć wyborców. Jednak tym, co zobaczyłam dzisiaj rano w TVN 24 NA SERIO JESTEM PRZERAŻONA !!!!!!! Kroczący babochłop otoczony wydzierającą się tłuszczą !!!!!!! A to tylko Pani Szydło ze swoimi pisowskimi fanami!!!!!! Pozazdrościli krzyków fanom Legii czy co? Tamci krzyczą na stadionie, a jeżeli robią to poza stadionem, to interweniuje policja. Tymczasem ci wydzierali się w miejscu publicznym, jakim jest gmach TVP !!!!!! Że też nikt z ochroniarzy TVP ich nie uciszył naprawdę się dziwię !!!!!!! Chyba, że PiS w gmachu telewizji czuje się już jak u siebie w domu ! Biada nam wszystkim normalnym! Rozmowa poranna z rzeczniczką prasową PiS też była dziwna. Podobnie, jak Pani Szydło, omijała odpowiedź na proste pytania i kluczyła, jak lis z kradzioną kurą w pysku..... TO JEST CAŁY PiS WŁAŚNIE !!!!! 

       Obietnice, obietnice, obietnice..... Polska będzie, oczywiście pod warunkiem, że wybory wygra PiS, krainą mlekiem i miodem płynącą, wszyscy będą bogaci, syci, wszyscy będą mieli pracę zgodnie z wykształceniem i chęciami..... Przecież wiadomo, że w kraju, który ciągle musi coś komuś "wypłacać" czyli na przykład krociowe odszkodowanie odszkodowania bliższym i dalszym członkom rodzin osób, które zginęły w katastrofie prezydenckiego samolotu pod Smoleńskiem,  także dla  rodzin innych ofiar wypadków samolotowych, które ostatnio dotykają Polaków...  Nie chodzi mi o to, że im tego zazdroszczę bo nic im nie zwróci bliskich, ale jednak pieniądze z budżetu państwa są na to wydawane. Tak samo jak na liczne pomniki papieża i pp. Kaczyńskich. Czy w kraju, który nie jest bogaty naprawdę nie można przeznaczyć środków na szpitale, żłobki, szkoły, opiekę medyczną tylko na pomniki??????? Więc skąd Rząd PO, oskarżany o wszystko możliwe przez przeciwników (nawet o mróz, suszę albo deszcz), MIAŁ BRAĆ PIENIĄDZE NA WSZYSTKIE ZACHCIANKI SPOŁECZEŃSTWA ?????  KAŻDY CHCE CZEGOŚ INNEGO I KAŻDY CIĄGNIE W SWOJĄ STRONĘ. JULIUSZ SŁOWACKI JUŻ OPISYWAŁ TO ROZRYWANIE SUKNA !!!!! Nie przeczę, że jest wielu bardzo mądrych i pracowitych Polaków tylko dlaczego często znakomicie pracują daleko od kraju a tutaj "nie chciało im się ?????? Że inne pieniądze? Może i inne ale tutaj też ktoś musi  pracować !!!!! Niestety wszyscy wyjechać nie mogą... A jak się znajduje ktoś z wykształceniem, umiejętnościami i doświadczeniem , kto nie ma zamiaru emigrować, chce żyć w Polsce i tu pracować to chcą go przyjąć najwyżej do rozdawania ulotek na ulicy bo "za stary"!

       Przypominają mi się "patiomkinowskie wsie". Młodzi nie wiedzą o czym piszę, jeśli nie wynieśli takiej wiedzy z domu. Otóż to było za carycy Katarzyny. W Rosji bieda z nędzą i głód, ale caryca chciała widzieć bogaty i szczęśliwy kraj. Objeżdżała więc Rosję, żeby na własne oczy zobaczyć jak jest. Przed nią, z odpowiednim wyprzedzeniem jeździł jej doradca, Patiomkin i na trasie przejazdu Katarzyny budowano piękne, drewniane chałupy sprowadzano grube baby, chłopów i dzieci, kąpali się, odziewano ich w czyste ubrania zamiast szmat w które byli odziani, dawano jedzenie.... (oczywiście na czas przejazdu carycy). Jeżdżąc po Rosji widziała piękne wsie, roześmiane dzieci, baby i chłopów i spała spokojnie wierząc w panujący dobrobyt. To były właśnie "patiomkinowskie wsie". Czy obietnice PiS i niebieska teczka niczego Wam nie przypominają?  

   Niektórzy dziennikarze i przedstawiciele innych zawodów są tak obrzydliwi aż się (przepraszam) rzygać chce!!!!!!!!! Na wszelki wypadek, jak PiS ewentualnie dojedzie do władzy (nie daj Boże!!!!!) tak im się podlizują że aż żal człowieka ściska!!!!!!!! Bardzo chciałabym doczekać czasu,  czy czasów,  kiedy PiS władzę straci, nawet jeśli po najbliższych wyborach ją zdobędzie , żeby zobaczyć, jak się rakiem wycofują..... Tyle tylko, że dla mnie tacy ludzie są na zawsze skreśleni !!!!!!!!

środa, 14 października 2015

Niszcząca nienawiść




      Zawsze stosowałam i stosuję prosty podział. Dzielę ludzi na dobrych i złych, mądrych i głupich. To, jakie ktoś zajmuje stanowisko, do jakiego  kościoła chodzi i w co wierzy, jakiej jest orientacji seksualnej zupełnie mnie nie obchodzi i nigdy nie obchodziło. Nic mi to nie przeszkadza jeśli ludzie są mili, kulturalni i przyjaźni. Sama  przyjaźnię się z kim chcę, kto na przyjaźń, moim zdaniem,  zasługuje.  Nie zmuszam też nikogo, żeby przyjaźnił się ze mną.

    Stanowczo jednak nie zgadzam się i protestuję, przeciwko sianiu nienawiści i skłócaniu Polaków z Polakami, co zaczęli robić Panowie Kaczyńscy i co kontynuuje Pan Jarosław Kaczyński oraz działacze PiS. Myślę, że wszyscy chcemy żyć spokojnie , bez nienawiści jedni do drugich, bez wojen na arenie politycznej, bez kłótni w rodzinach i wśród przyjaciół , które swoimi wypowiedziami wywołuje właśnie PiS. A jakież to prawo i jaka sprawiedliwość ?????

   Jestem naprawdę przerażona ile jadu i nienawiści sączy się z ust prezesa PiS. Jeszcze bardziej mnie przeraża, że podchwytuje to tak wiele osób w naszym społeczeństwie. Przecież byliśmy kiedyś krajem wielonarodowościowym i wielokulturowym. Każdy wnosił tu swoją religię, zwyczaje i obyczaje. To dodawało Polsce uroku, to stawiało Polskę w rzędzie narodów tolerancyjnych i przyzwoitych w stosunku do innych. Owszem, przeważają u nas katolicy, ale nikt nikogo nie skreślał i nie gnębił za chodzenie do zboru ewangelickiego, synagogi, cerkwi czy innego miejsca kultu religijnego ani za to, że ktoś był ateistą! Polska była w pewnym okresie jednym z nielicznych krajów w Europie, który pozwalał Żydom na osiedlanie się i zajmowanie się handlem, zakładanie warsztatów, czy budowę zakładów przemysłowych.

    Mamy w Polsce tyle opuszczonych domów na wsiach i w małych miasteczkach. Tyle nieużytków rolnych. Niech imigranci tam osiądą, niech zaczną siać, orać albo prowadzić jakieś niewielkie warsztaty. Są zawody które giną. Niech się czegoś nauczą. Można im zapewnić jakąś pomoc na początek, a dalej niech sobie radzą sami. Oczywiście należy ich delikatnie monitorować, ale jeżeli zechcą się tutaj przedostać ludzie, którzy będą się wysadzać to i tak się przedostaną. Trudno za idiotów karać przyzwoitych.

     To jest miłość chrześcijańska ??? Czy to jest posłuszeństwo wobec hierarchów kościoła, jeśli proszą o tolerancję? A kościoły katolickie w Polsce pękają w szwach. Wiara na pokaz??? A co taka wiara jest warta? Zupełnie nic, tak jak sumienie osób deklarujących się jako osoby wierzące i praktykujące ale nawołujące do nietolerancji i nienawiści !  Bardzo dziwne, że to znakomicie działa w drugą stronę: jeśli księża z ambony opluwają kogoś to parafianie wychodząc z kościoła też plują…. Ludzie! Opamiętajcie się! 
      A może niektórzy, którzy nigdy nie byli na poligonie, nie służyli w wojsku, nikczemnego wzrostu, nie posiadający   prawa jazdy ani nawet karty do bankomatu chcą koniecznie wywołać jakąkolwiek wojnę?  Będą siedzieli w ciepełku z kotem na kolanach, a innych na wojnę wyślą????? 
     Kto sieje wiatr ten zbiera burzę. Kto skłóca ludzi ten prędzej czy później wywoła wojnę albo przynajmniej powstanie czy rewolucję bo wytrzymałość ludzka też ma swoje granice !!!!!

     



niedziela, 11 października 2015

Uczucia religijne ... Więcej dystansu do samych siebie i tolerancji w stosunku do innych

     

Dyskutowałam (bezskutecznie) kiedyś z jedną z moich bardzo wierzących koleżanek w pracy na temat uczuć religijnych. Było to w momencie wystawiania słynnego przedstawienia "Golgota..." . Stwierdziła, że nie powinno się takich rzeczy wystawiać bo to obraża jej uczucia religijne. Zapytałam czy zna treść sztuki albo czy ją oglądała bo sam tytuł często nie świadczy o treści. Powiedziała, że nie, ale to obraża jej uczucia religijne.... Na moje argumenty, że po pierwsze wcale nie musi oglądać tego przedstawienia bo nikt jej nie związuje, nie knebluje i nie sadza w teatrze przywiązanej do fotela, a po drugie niech się nie wypowiada jak nie czytała i nie widziała już nie odpowiedziała..... Tak to jest z tymi uczuciami religijnymi i wolnością o którą tak walczymy... Co to za wolność jak nie można skrytykować tego czy tamtego albo wykpić.
     Jedni wierzą drudzy nie.... Niech jedni słuchają księży jeśli są katolikami, inni rabina jeśli wyznają judaizm, inni pastora czy księdza prawosławnego. Jeszcze inni nie chodzą do żadnej świątyni, są niewierzący albo swoją wiarę kryją głęboko w sercu, za to słuchają Dody, czy innych kontrowersyjnych wykonawców.  Nawet jeżeli nie słucham  Dody, zresztą jej nie znam, to nie muszę na nią  napadać z wysokości "najlepszej i jedynej właściwej religii " czyli katolicyzmu !
     Kiedy ukazała się u nas książka obnażająca islam to było w porządku bo to inna religia? Wszystkie religie wolno krytykować i wyśmiewać, oprócz katolickiej? A to dlaczego ?   
      Prawdę mówiąc nie  obchodzi mnie czy wierzą czy nie i do jakiego kościoła chodzą  lekarz, aptekarz, prokurator, sędzia czy adwokat? Tak samo, jak mnie nie obchodzi jaką mają orientację seksualną ! ONI MAJĄ DOBRZE WYKONYWAĆ SWOJĄ PRACĘ.
     Sama przyjaźnię się z osobami o innej orientacji seksualnej niż ja, nigdy z nimi o tym nie rozmawiam, ale wiem.... Nic mi to nie przeszkadza jeśli są mili, kulturalni i przyjaźni. Nie sprawia mi to absolutnie żadnej różnicy. Przeszkadza mi zawsze tylko chamstwo.
      Według prawa jestem katoliczką bo mnie jako niemowlaka ochrzczono w kościele katolickim. Taką decyzję podjęli moi rodzice a ja nie miałam na to żadnego wpływu. Uważam jednak, że jestem po prostu chrześcijanką. 
    Oprócz wyznawców islamu, tych walczących, niestety najbardziej nietolerancyjni dla innowierców są "głęboko wierzący i praktykujący" katolicy. Dla mnie raczej to dewoci z bardzo zawężonym spojrzeniem na świat i ludzi. W swoim zacietrzewieniu nie pamiętają nawet przykazań bo wszystkie przykazania i boskie i kościelne łamią. Więc jacy z nich katolicy, jacy chrześcijanie ? Szkoda było dla nich wody święconej.....

PiS - PO czyli wojna na górze trwa

      Wojna o dusze i głosy trwa i to wojna na kły i pazury. Az niemiło, ale cóż, jakieś wlazł miedzy wrony musisz krakać jak i ony....
     Osobiście, o czym  wiedzą czytelnicy mojego bloga ja, cała moja rodzina, przyjaciele i znajomi a nawet moja 93-letnia mama popieramy PO. Moja rodzina była zawsze raczej lewostronna niż prawostronna chociaż nie komunistyczna. Jednak szanuję poglądy różnych ludzi oprócz tego, co robią "wyznawcy" PiS. Przed światem odgrywają prawych, sprawiedliwych, kochających ludzi i poświęcających się, dbających o dobro wszystkich Polaków a jednak......Wielkie afery w wykonaniu PiS są zamiatane pod dywan a "duperele", szczególnie błędy popełnione przez PO wyciągają i rozdmuchują je do niebotycznych rozmiarów!!! Ci, którzy żyją poza krajem zupełnie nie widzą tego bo i jak mają to dojrzeć jeżeli łzy tęsknoty za Polską zasnuwają im mgła oczy... 
     Pisałam o tym kilka razy w  że aż dziwne bo w czasach stalinowskich, kiedy AKowcy musieli emigrować albo ukrywać swoją przynależność do tej organizacji nagle tatuś Panów Kaczyńskich , rzekomo AKowiec otrzymuje od Bieruta willę na warszawskim Żoliborzu za.... zasługi... ciekawe jakie to zasługi????? Przecież wtedy Akowców czekała kara śmierci a przynajmniej wyrywano im paznokcie albo sadzano na nodze od stołka podczas przesłuchań a nie rozdawano im wille to w takiej dzielnicy Warszawy !!!!!!!! A tak dla Państwa wiadomości ta willa należała podobno kiedyś do rodziny Lisa Kuli (poczytajcie w Wikipedii. Lis Kula to harcerz, najmłodszy pułkownik w wojsku Marszałka Józefa Piłsudskiego). Skoro Pan Jarosław Kaczyński to taki porządny, sprawiedliwy, prawy i bogobojny człowiek to powinien odnaleźć potomków rodziny lisa kuli i oddać im willę niesłusznie przez reżim stalinowski odebraną.... Czyż nie ????????????????????
https://radtrap.wordpress.com/.../kim-sa-kaczynscy-fakty.../

A TERAZ PRZETRZYJCIE DOBRZE OCZY I MYŚLCIE SOBIE CO CHCECIE. MYŚLCIE SZCZEGÓLNIE INTENSYWNIE WYPEŁNIAJĄC KARTY DO GŁOSOWANIA !!!! 

Prośba do czytelników :)

Mili Czytelnicy mojego bloga!
      Jako jedynaczka zawsze lubiłam ludzi "jako takich", bardzo mnie ciekawili tak, jak otaczający mnie świat i to mi zostało do tej pory. Często podejmuję się dodatkowo prac jako wolontariusz, chociaż mam co robić (rodzina, przyjaciele, dodatkowa praca zarobkowa)! Mam do Was serdeczną prośbę  : odezwijcie się jeśli oczywiście chcecie, napiszcie mi jak znaleźliście się poza granicami Polski, jaka jest Wasza historia. Interesuje mnie, skąd mam czytelników na przykład w Rosji, w Ameryce, w Portugalii, na Mali i w innych miejscach na świecie. Chciałabym Was poznać. To dla mojej wiadomości. Natomiast jeżeli mnie upoważnicie to może staniecie się bohaterami jakiejś mojej książki...... Podajcie w komentarzu kontakt do siebie. Odezwę się. Nie ma wiadomości na które nie odpisuję. Pozdrawiam serdecznie i czekam z niecierpliwością. Autorka

piątek, 9 października 2015

Imigranci



Imigrant z Syrii po długiej tułaczce dociera do Niemiec. Na ulicy zatrzymuje pierwszą napotkaną osobę, chwyta ją za rękę i mówi :
- Dziękuję za wpuszczenie mnie do tego kraju, za mieszkanie, za pieniądze na jedzenie, opiekę medyczną, darmową szkołę i zwolnienie z podatków…
-To pomyłka – odpowiada przechodzień. Ja jestem Afgańczykiem.
- Syryjczyk podchodzi więc do kolejnej osoby:
- Dziękuję, że stworzyliście taki piękny kraj !
- To nie ja. Ja jestem z Iraku – słyszy odpowiedź.
- Czy pani jest Niemką? – pyta.
- Nie - pochodzę z Indii.
- To gdzie się podziali wszyscy Niemcy?
Kobieta zerka na zegarek i mówi :
Pewnie są w pracy.

Rzeczywiście świat może tak wyglądać, ale to nie znaczy, żeby zamykać granice dla ludzi uciekających z krajów objętych wojną. Polacy, jak im się udało, przecież też uciekali  z Polski przed wojną, uciekali z Kresów przed rewolucją.... Wreszcie emigrują zarobkowo i jakoś nikt nam nie broni a jeśli w jakimś kraju traktują nas nieco inaczej to podnosimy krzyk!!!!! NIE CZYŃ DRUGIEMU CO TOBIE NIEMIŁE!!!!!!!

Klauzula sumienia

     Pani Profesor Monika Płatek, prawniczka, poruszyła bardzo ważny problem tzw. klauzuli sumienia, co bulwersuje wielu Polaków. Dla tych, którzy nie wiedzą o czym mowa bo na przykład od wielu lat żyją na emigracji, czyli w normalnym świecie wyjaśniam, co to  jest  klauzula sumienia. Otóż niektórzy lekarze nie chcą wykonywać pewnych zabiegów (aborcja, zapładnianie metodą in vitro), farmaceuci nie chcą sprzedawać środków antykoncepcyjnych lub wczesnoporonnych tłumacząc się, że są głęboko wierzącymi i praktykującymi katolikami, to jest wbrew zaleceniom kościoła więc oni nie będą robić niczego co jest niegodne z ich katolickim sumieniem i często właśnie podpisują  klauzulę sumienia. Nie wiem gdzie, pewnie w kościele ....... No właśnie, a co, o czym pisze Pani Monika Płatek jeśli zrobienie jakiegoś zabiegu może uratować komuś życie a jedyny szpital albo jedyny lekarz w okolicy zasłania się klauzulą sumienia ? Do innego szpitala czy lekarza można nie zdążyć, pacjent może umrzeć bez zabiegu. Co wybrać przysięgę Hipokratesa czy klauzulę sumienia ?   Po pierwsze mam zasadnicze pytanie (do lekarzy) czy aby przysięga Hipokratesa nie kłóci się z klauzulą sumienia? Po drugie dlaczego ja, jeśli jestem przeciwna tej klauzuli albo jeżeli nie jestem katoliczką /katolikiem mam płacić na całą służbę zdrowia w tym na lekarzy czy farmaceutów usprawiedliwiających się klauzulą sumienia? A moja klauzula normalnego obywatela ? Może jednak będę płaciła tylko na tych lekarzy, którzy postępują zgodnie z klauzulą mojego sumienia jeśli potrzebuję jakiejś pomocy lekarskiej?  Osobiście proponuję, żeby lekarze , farmaceuci i inni pracownicy służby zdrowia założyli sobie swoje własne ministerstwo i placówki zdrowia (przychodnie, szpitale, apteki). W każdej takiej placówce tuż nad wejściem powinien wisieć ogromny plakat z napisem klauzula sumienia. POWINNI TEŻ KORZYSTAĆ WYŁĄCZNIE ZE SKŁADEK OSÓB, KTÓRE POPIERAJĄ TO, ŻE ONI PODPISUJĄ KLAUZULĘ SUMIENIA.... Ciekawe jak prędko by z niej zrezygnowali ????????? !!!!!!!