czwartek, 8 maja 2014

Kilka słów na początek

Myślę, że urodziłam się z ADHD tylko nie znano tej „jednostki chorobowej. Mówiono o mnie wiercipięta, żywe dziecko, które nie potrafi spokojnie usiedzieć na jednym miejscu. Rzeczywiście, nigdy nie byłam typem nienagannie zachowującej się dziewczynki, siedzącej w bezruchu z zasznurowaną buzią. Było mnie wszędzie pełno, często miałam obtarte kolana i łokcie, zawsze miałam coś do powiedzenia na każdy temat. Mam, jak mawia moja mama „dobrze zawieszony język”. Nie odpowiadam komuś jeśli po prostu nie chcę, ale jeżeli już komuś odpowiadam, to moja odpowiedź bywa przeważnie  celnie wymierzona.  
Czasem czuję się jak porcelanowy piesek z utrąconym uchem: nikt go nie chce, tkwi gdzieś głęboko w lamusie razem z innymi, niepotrzebnymi i dawno zapomnianymi przedmiotami. Tylko przypadek może sprawić, że kiedyś, podczas generalnych porządków ktoś pieska znajdzie, odkurzy i postawi na widoku, jako okaz kiczowatej sztuki jarmarcznej. Na co komu taki piesek z utrąconym uchem? Już dawno nikt nie produkuje się takich piesków ale przecież zawsze można go oddać na loterię fantową z okazji albo ku czci. Żeby żaden los nie był pusty bo przecież „każdy los wygrywa”. Jak to się mogło stać, że stałam się takim nikomu niepotrzebnym porcelanowym pieskiem? Sama nie wiem. Nie mogę też sobie przypomnieć kiedy się to stało. Zupełnie przegapiłam ten moment.
Dlaczego się tak czuję? Nie ma dziś prawdziwych przyjaźni, a jeżeli to bardzo rzadko, nie ma też  bezinteresownej pomocy, żarty są coraz boleśniejsze. „Coś się spsiuło” jak mawiał jeden z moich synów, kiedy zepsuł jakąś zabawkę. Tyle tylko, że życie i ludzkie uczucia wcale nie są zabawkami i nie wolno z nimi igrać.   
Poważnie się obawiam, że się starzeję bo nie mogę przejść do porządku nad niektórymi sprawami, denerwuje mnie zachowanie ludzi, ich chamstwo i znieczulica. Tyle na początek (do przemyślenia)


Brak komentarzy:

Prześlij komentarz