POWSTANIE WARSZAWSKIE
Wspomnienie
o jednym z Powstańców, moim dziadku, spisane po latach przez moją mamę a jego
córkę.
Niestety mama nie dożyła kolejnej rocznicy
Powstania. Jutro, 31 lipca w na Starych Powązkach odbędzie się jej pogrzeb.
Przeżyła 97 lat i 2 miesiące. Odkąd miał prawo uczestniczyć w wyborach nie
opuściła żadnych. Ostatnie, w których uczestniczyła za moim pośrednictwem (dostałam
upoważnienie) to głosowanie na obecnego Prezydenta Warszawy, Rafała
Trzaskowskiego. Później niestety nie miała już świadomości.
Jako młoda dziewczyna była świadkiem
wkroczenia wojsk hitlerowskich do Warszawy. Kiedy teraz, za rządów PiS ile razy
zobaczyła w telewizji maszerującą Młodzież Wszechpolską, ONR i kiboli płakała tak
bardzo, że nie mogła się uspokoić. Nie
mogła pojąc jak w Polsce, która tak ucierpiała podczas ostatniej wojny władza i
kościół mogą popierać takie faszyzujące organizacje. Uważała, że to po prostu niemoralne
i w najwyższym stopniu naganne!
Oto wspomnienie zapisane przez moją mamę :
Wspomnienie
o jednym z Powstańców, moim dziadku, spisane po latach przez moją mamę a jego
córkę.
Ojciec mój, Kazimierz Norbert Butler, ur.
6.VI.1885 r wraz ze swoim rodzonym bratem, Mieczysławem Butlerem od wybuchu
Powstania stanowili załogę arsenału powstańczego, zainstalowanego w budynku d.
Sądów na rogu Placu Krasińskich u wylotu ul. Miodowej.
Przebyli
tam miesiąc trudnej służby, przeżyli bez szwanku wybuch „Goliata” przy ul.
Długiej ( a tak namawiano Ojca aby wyszedł obejrzeć „zdobycz” – ale on nie
chciał i nie mógł opuścić posterunku).
Wreszcie nadszedł moment kapitulacji
Starego Miasta. Resztki walczących zgromadzono w kościele św. Jacka przy ul.
Freta. Według opowiadania Ojca: przy zapalonych gromnicach ołtarza wielkiego
siedziało ścisłe dowództwo pożywiając się i coś pijąc, nad planami miasta i
sieci kanalizacyjnej, w nawie głównej żarzyły się niewielkie ogniska i
gromadzili się powstańcy, nawy boczne były wypełnione noszami z rannymi
leżącymi.
Wreszcie w noc z 1-go na 2-gi września 44
roku dwaj bracia (ojciec i stryj) zostali sprowadzeni włazem kanalizacyjnym (do
burzowca) i oddani pod opiekę przewodniczek. Trzeba było poruszać się możliwie
cicho, brodząc po oślizgłym dnie w zalegających, cuchnących ekskrementach.
Wędrówka byłą niesłychanie utrudniona, ludzie się przewracali – (to spotkało
mojego stryja). Wreszcie zmordowani i ledwie żywi wędrowcy mogli opuścić kanały
o świcie 2-go września, u zbiegu ulicy Wareckiej i Nowego Światu.
Ojciec usłyszał gaworzenie mojego
siostrzeńca przez drzwi mieszkania mojej Siostry przy ul. Boduena 3, ale
natychmiast pobiegł do naszego mieszkania przy ul. Zielnej 19. Na resztce
rozbitej ściany ujrzał powiewające firanki, ale sąsiedzi z sutereny powiadomili
go, że Matka i ja żyjemy i właśnie jesteśmy na Boduena. U Siostry była jeszcze
woda. Obaj wędrowcy rozebrali się więc do naga na klatce schodowej, oddali
ubranie do spalenia i zdołali się wykąpać.
Obaj żołnierze zameldowali się już w
Śródmieściu, w samym dowództwie, ale nie było już dla nich przydziału i zostali
zdemobilizowani, a na dodatek odradzono im zamiar poddania się do niewoli.
Ojciec mając już skończone 60 lat a stryj 58
wyszli z Warszawy jako cywile z resztą rodziny 2.X.1944 r.
Lucyna z Butlerów Oranowska ,
Warszawa-Żoliborz 3.VII.2016 r.
P.S.
Przy mnie, kiedy byłam już starsza Dziadek raczej nie opowiadał o Powstaniu.
Bardzo mnie kochał i pewnie uważał, że nie trzeba zatruwać mi duszy takimi
strasznymi wspomnieniami. Wiem tylko, że jednym z jego dowódców był Ludomił Antoni Korab Rayski, syn
powstańca z 1963 roku. Przewijało się też nazwisko Roycewicz ale może to był
pseudonim ? Tego nie wiem. Została mi jedna jedyna powstańcza pamiątka. Płaska,
czarna latarka z wydrapanym napisem „Boruta”, ale to nie latarka Dziadka bo on
miał pseudonim „Krzysztof” na cześć swojego pierworodnego wnuka, a mojego brata
ciotecznego.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz