środa, 27 lipca 2016

WSPOMNIENIE o Powstaniu

POWSTANIE WARSZAWSKIE

     Wspomnienie o jednym z Powstańców, moim dziadku, spisane po latach przez moją mamę a jego córkę.
     Niestety mama nie dożyła kolejnej rocznicy Powstania. Jutro, 31 lipca w na Starych Powązkach odbędzie się jej pogrzeb. Przeżyła 97 lat i 2 miesiące. Odkąd miał prawo uczestniczyć w wyborach nie opuściła żadnych. Ostatnie, w których uczestniczyła za moim pośrednictwem (dostałam upoważnienie) to głosowanie na obecnego Prezydenta Warszawy, Rafała Trzaskowskiego. Później niestety nie miała już świadomości.
     Jako młoda dziewczyna była świadkiem wkroczenia wojsk hitlerowskich do Warszawy. Kiedy teraz, za rządów PiS ile razy zobaczyła w telewizji maszerującą Młodzież Wszechpolską, ONR i kiboli płakała tak bardzo, że  nie mogła się uspokoić. Nie mogła pojąc jak w Polsce, która tak ucierpiała podczas ostatniej wojny władza i kościół mogą popierać takie faszyzujące organizacje. Uważała, że to po prostu niemoralne i w najwyższym stopniu naganne!

     Oto wspomnienie zapisane przez moją mamę : 
Wspomnienie o jednym z Powstańców, moim dziadku, spisane po latach przez moją mamę a jego córkę.
     Ojciec mój, Kazimierz Norbert Butler, ur. 6.VI.1885 r wraz ze swoim rodzonym bratem, Mieczysławem Butlerem od wybuchu Powstania stanowili załogę arsenału powstańczego, zainstalowanego w budynku d. Sądów na rogu Placu Krasińskich u wylotu ul. Miodowej.
Przebyli tam miesiąc trudnej służby, przeżyli bez szwanku wybuch „Goliata” przy ul. Długiej ( a tak namawiano Ojca aby wyszedł obejrzeć „zdobycz” – ale on nie chciał i nie mógł opuścić posterunku).
     Wreszcie nadszedł moment kapitulacji Starego Miasta. Resztki walczących zgromadzono w kościele św. Jacka przy ul. Freta. Według opowiadania Ojca: przy zapalonych gromnicach ołtarza wielkiego siedziało ścisłe dowództwo pożywiając się i coś pijąc, nad planami miasta i sieci kanalizacyjnej, w nawie głównej żarzyły się niewielkie ogniska i gromadzili się powstańcy, nawy boczne były wypełnione noszami z rannymi leżącymi.
     Wreszcie w noc z 1-go na 2-gi września 44 roku dwaj bracia (ojciec i stryj) zostali sprowadzeni włazem kanalizacyjnym (do burzowca) i oddani pod opiekę przewodniczek. Trzeba było poruszać się możliwie cicho, brodząc po oślizgłym dnie w zalegających, cuchnących ekskrementach. Wędrówka byłą niesłychanie utrudniona, ludzie się przewracali – (to spotkało mojego stryja). Wreszcie zmordowani i ledwie żywi wędrowcy mogli opuścić kanały o świcie 2-go września, u zbiegu ulicy Wareckiej i Nowego Światu.
     Ojciec usłyszał gaworzenie mojego siostrzeńca przez drzwi mieszkania mojej Siostry przy ul. Boduena 3, ale natychmiast pobiegł do naszego mieszkania przy ul. Zielnej 19. Na resztce rozbitej ściany ujrzał powiewające firanki, ale sąsiedzi z sutereny powiadomili go, że Matka i ja żyjemy i właśnie jesteśmy na Boduena. U Siostry była jeszcze woda. Obaj wędrowcy rozebrali się więc do naga na klatce schodowej, oddali ubranie do spalenia i zdołali się wykąpać.
     Obaj żołnierze zameldowali się już w Śródmieściu, w samym dowództwie, ale nie było już dla nich przydziału i zostali zdemobilizowani, a na dodatek odradzono im zamiar poddania się do niewoli.
    Ojciec mając już skończone 60 lat a stryj 58 wyszli z Warszawy jako cywile z resztą rodziny 2.X.1944 r.
              Lucyna z Butlerów Oranowska , Warszawa-Żoliborz 3.VII.2016 r.
P.S. Przy mnie, kiedy byłam już starsza Dziadek raczej nie opowiadał o Powstaniu. Bardzo mnie kochał i pewnie uważał, że nie trzeba zatruwać mi duszy takimi strasznymi wspomnieniami. Wiem tylko, że jednym z jego dowódców  był Ludomił Antoni Korab Rayski, syn powstańca z 1963 roku. Przewijało się też nazwisko Roycewicz ale może to był pseudonim ? Tego nie wiem. Została mi jedna jedyna powstańcza pamiątka. Płaska, czarna latarka z wydrapanym napisem „Boruta”, ale to nie latarka Dziadka bo on miał pseudonim „Krzysztof” na cześć swojego pierworodnego wnuka, a mojego brata ciotecznego.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz