niedziela, 31 lipca 2016

ZACHEUSZ

     Od wielu lat jestem raczej niepraktykująca, ale w zeszłym roku (31 lipca 2016)  zupełnym przypadkiem trafiłam na kazanie Papieża Franciszka podczas odbywających się w Polsce Światowych Dni Młodzieży. Jest to jednak na tyle ważne wydarzenie międzynarodowe, że jednym okiem co jakiś czas zerkałam w telewizor. Nie oglądam programów reżimowych ale na innych też nadawali wiele fragmentów z wizyty Papieża Franciszka.
      To, co spisałam nie jest wiernym zapisem kazania, ponieważ nie jestem dziennikarzem i zdołałam zapisać jedynie fragmenty kazania. Podczas kazania przedstawiona została postać Zacheusza. Być może zupełnie przypadkowo, ale dziwnie natychmiast skojarzyła mi się z zupełnie inną postacią, z którą mamy do czynienia na co dzień. Może niesłusznie to właśnie odczytałam między wierszami. Oceńcie sami.
   Oczywiście jak to w kazaniach bywa przede wszystkim chodzi o poznanie Jezusa i zbliżenie się do Boga. Otóż Zacheusz chciał jak wszyscy spotkać Jezusa, ale nie mógł dojrzeć mistrza ponieważ był niski. Zawsze może nam grozić, że będziemy stali z daleka... bo wydaje nam się, że nie dorastamy, bo mamy niską opinię o sobie. Jest to wielka pokusa która dotyczy nie tylko samooceny, ale dotyka również wiary. 
   ..... Brak akceptowania samych siebie, życie w niezadowoleniu i myślenie negatywne oznacza brak uznania naszej najprawdziwszej tożsamości. To jakby odwrócić się w drugą stronę...
       Wszyscy jesteśmy umiłowani i ważni nawet gdy naszych smutkach ciągle rozpamiętując doznane krzywdy i przeszłość...Przywiązywanie się do smutku nie jest godne naszej postawy duchowej. Jest to więc jakiś wirus który zaraża i blokuje wszystko, który zamyka wszelkie drzwi, który uniemożliwia rozpoczęcie życia na nowo, ponowny start.
     Zacheusz miał drugą przeszkodę (poza wzrostem) na drodze do spotkania z Jezusem. Paraliżujący wstyd. .... możemy sobie wyobrazić, co wydarzyło się w sercu Zacheusza zanim wszedł na tę sykomorę (drzewo na które musiał się wspiąć żeby cokolwiek dojrzeć bo był niski). Musiał stoczyć poważną walkę wewnętrzną. Z jednej strony ciekawość żeby zobaczyć Jezusa z drugiej strony ryzyko strasznej niezręczności.
      Zacheusz był osobą publiczną, wiedział, że próbując się wspiąć na drzewo, on, przywódca, człowiek władzy stanie się śmieszny w oczach wszystkich. .... ale też był człowiekiem znienawidzonym. Niemniej przezwyciężył wstyd ponieważ silniejsza byłą ciekawość Jezusa... Zacheusz poczuł, że tylko  on może go wyciągnąć z ruchomych piasków grzechu i niezadowolenia...
     Zacheusz musiał stoczyć walkę nie tylko w sobie ale z szemrzącym wokół siebie tłumem, który najpierw go blokował a później krytykował. ..... tego dnia tłum osądził Zacheusza. Spojrzał na niego z góry....  Jezus nie zatrzymuje się na złu z przeszłości, ale przewiduje dobro w przeszłości...
     Tyle o Zacheuszu. Mnie, powiem szczerze, podniosły na duchu słowa o tym, żeby iść naprzód, żeby być radosnym i angażować się, aby życie nie było zamknięte w szufladzie. Wprawdzie te słowa były skierowane głównie do młodzieży, ale myślę, że potrzebne są nam wszystkim w ostatnim tak trudnym dla nas czasie...... Tylko dlaczego polski kler i polscy katolicy mają w nosie słowa Papieża ????? Kiedy wreszcie zaczną go słuchać ze zrozumieniem i należytym szacunkiem ? 

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz