Zaledwie wczoraj miałam
dwadzieścia lat a dziś… trzykrotnie więcej.
Starość bywa smutna i samotna a ja się na to nie zgadzam. Zawsze byłam
pełna energii, gotowa do zabawy, roztańczona i roześmiana. Przyjmowałam chętnie
u siebie przyjaciół i znajomych i bywałam często u nich. Im więcej miałam
obowiązków tym lepiej planowałam swój czas i swoje zajęcia. Jestem jedynaczką, ale zawsze ciągnęło mnie
do ludzi których na ogół lubię. Nigdy nie bałam się innych ludzi. Kiedy w kraju,
który kocham i którego język znam
doskonale wybuchła wojna, często nocowałam u siebie w domu uchodźców.
Poznawałam ich podczas tłumaczenia (byłam przez prawie trzydzieści lat
tłumaczem przysięgłym). Ludzie opuścili swoje domy tak jak stali, z jedną walizką
lub bez. Miałam gdzie spać, miałam co jeść i miałam swoje ubrania a oni nie.
Trzeba było pomóc. Już wcale nie z poczucia obowiązku katolika ale z ludzkiego
punktu widzenia. Tak po prostu. Moi synowie (byłam po rozwodzie z ich ojcem)
bez słowa sprzeciwu dzielili się nawet swoimi zabawkami. W repertorium wpisywałam
„usługa bezpłatna”. Wprawdzie tłumaczenia przysięgłe są dużo gorzej opłacane
niż tłumaczenia zwykłe choć język trzeba znać lepiej, to nie miałam sumienia
żądać od tych ludzi pieniędzy. Przecież nie mieli nic. Któryś z kolegów czy
koleżanek tłumaczy musiał gdzieś na mnie musieli donieść bo dostałam pismo że
mam obowiązek pobierać za tłumaczenia opłaty i uiszczać od tego podatki…
Zresztą często moi klienci mówili „bo pani tłumaczy najtaniej” a ja po prostu
zawsze pobierałam wynagrodzenie zgodnie z cennikiem w ustawie o tłumaczach
przysięgłych nie naciągając klientów na żadne wyższe stawki. Wykonywałam
również tłumaczenia kabinowe i konsekutywne, zależnie od okoliczności i
potrzeb. Zresztą w życiu podejmowałam się wszelkich możliwych, byle uczciwych. Nigdy
nie zadzierałam nosa, chociaż znam swoją wartość. Musiałam przecież utrzymać
nie tylko siebie ale dwóch synów. W okresie Pana Z sprawdzali tłumaczy. Przegapiłam termin. Opiekowałam się umierającą kuzynką. Odwoływałam się, żeby mnie wpisano na listę (miałam znakomite opinie, także z Sądu). Nic nie pomogło. Kazali zdawać egzamin na tłumacza przysięgłego (po 27 latach bycia tłumaczem). Obraziłam się. teraz taki egzamin kosztuje chyba 800 złotych. Nie stać mnie na to. Trudno!
Zawsze szłam prostą drogą. Znam
siedem języków obcych ale mój czas chyba już minął bo teraz ludzie młodzi nie
mają pracy a co dopiero ja. Tylko na zachodzie wykorzystuje się umiejętności i
doświadczenie ludzi którzy trochę wcześniej się urodzili. U nas niestety nie. W
Polsce patrzy się na Pesel. Urodziłeś się za wcześnie siedź cicho w lamusie i
nie wychylaj się stamtąd bo ci utrzemy nosa. Możesz co najwyżej opiekować się
staruszkami albo niemowlakami. Ewentualnie gotować komuś obiady. Bardzo
chętnie. Uwielbiam piec, gotować i robić różne wymyślne dania czy przetwory
kiedy mi taka melodia w duszy zagra. Tyle tylko, że mój mózg nie nadaje się
jeszcze na śmietnik. To u nas rodzinne. Kobiety w mojej rodzinie po pierwsze do
końca bywają pełnosprawne i umysłowo i fizycznie, po drugie nigdy nie wyglądają
na swój wiek . Moja prawie dziewięćdziesięciodwuletnia mama jest też
samodzielna, pełnosprawna, ma wiele do powiedzenia i nie wygląda na swój wiek. Tak
mamy.
Wydałam parę książek, kilka
tłumaczonych, kilka własnych, coś czasem piszę „do szuflady”. Może kiedyś
urodzą się moje wnuki i przeczytają bajki pisane przez babcię a jak dorosną jej
poezje albo rodzinne wspomnienia. Ciągle jestem pełna życia i mam bardzo młode
serce jak wtedy, kiedy miałam dwadzieścia lat. Nadal słucham bluesa, jazzu i
tańczę rock and roll’a. Moja emerytura nie wystarcza prawie na nic ale jakoś
daję sobie radę i jeszcze nie muszę chodzić do opieki społecznej. Czasem
sprzedaję jakąś pamiątkę rodzinną.
Jako emerytka, mimo że emerytura jest
prawe głodowa płacę, jak wszyscy
„podatek od wynagrodzenia”, a przecież te pieniądze były już raz
opodatkowane (emerytura jest wynikiem lat pracy w których płaciliśmy podatek i
to bardzo wysoki od swoich zarobków). W dodatku ktoś sieje ziarno nienawiści
wpierając w młodych ludzi że oni utrzymują nas, emerytów, chociaż przez cała
lata płaciliśmy aż 57% od swoich pensji (podatku i składek ZUS) tylko nasi
drodzy poprzedni rządzący te pieniądze niegospodarnie przetracili nie wiadomo
na co. Mnóstwo moich znajomych, tak jaki
ja, nie wiąże końca z końcem. Zniżki dla emerytów na przykład na pociągi to fikcja
bo najpierw trzeba wykupić za 160 złotych roczna legitymację a potem już można
kupować bilety ze zniżką niestety, jeżeli chcemy wyjechać gdzieś dalej, tylko po Polsce chociaż jesteśmy w UE. Mam
przecież jeszcze tyle planów i niezrealizowanych pomysłów!
Wiek emerytalny podniesiono. Napisałam
nawet do Ministerstwa Pracy, że bardzo się cieszę i że w związku z tym proszę o
zatrudnienie mnie gdziekolwiek ale nikt nawet nie pofatygowała się, żeby mnie
odpowiedzieć. Odpowiedzieć cokolwiek. Robię dobrą minę do złej gry, nadal się uśmiecham kiedy tylko mogę. Nie
chodzę do kina, to teatru, na koncerty (chyba, że są za darmo) BO MNIE NA TO
NIE STAĆ. Nie kupuję sobie żadnych
kosmetyków z tego samego powodu. Mam kosmetyki jak je dostanę w prezencie. Kupuję
koniecznie mydło, pastę do zębów, płyny do prania i zmywania.
Mam pracę. Stoję po 9 godzin dziennie i
pilnuję obrazów w salach muzealnych . Powinnam się cieszyć. Cieszę się ale…… ale czuję się jakbym spadła na śmietnik
historii tylko staram się jeszcze żeby nie wpaść głębiej i pozostać na
powierzchni. Dalej z determinacją i uporem maniaka szukam pracy. Dotąd zawsze mi się wydawało, że nie jestem głupia. Może jednak tak? A może to
Altzheimer nie pozwala mi pogodzić się z rzeczywistością? SMUTNO....
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz