środa, 2 lipca 2014

JA SIĘ NIE ZGADZAM NA TAKĄ STAROŚĆ


              Zaledwie wczoraj miałam dwadzieścia lat a dziś… trzykrotnie więcej.  Starość bywa smutna i samotna a ja się na to nie zgadzam. Zawsze byłam pełna energii, gotowa do zabawy, roztańczona i roześmiana. Przyjmowałam chętnie u siebie przyjaciół i znajomych i bywałam często u nich. Im więcej miałam obowiązków tym lepiej planowałam swój czas i swoje zajęcia.  Jestem jedynaczką, ale zawsze ciągnęło mnie do ludzi których na ogół lubię. Nigdy nie bałam się innych ludzi. Kiedy w kraju, który kocham i  którego język znam doskonale wybuchła wojna, często nocowałam u siebie w domu uchodźców. Poznawałam ich podczas tłumaczenia (byłam przez prawie trzydzieści lat tłumaczem przysięgłym). Ludzie opuścili swoje domy tak jak stali, z jedną walizką lub bez. Miałam gdzie spać, miałam co jeść i miałam swoje ubrania a oni nie. Trzeba było pomóc. Już wcale nie z poczucia obowiązku katolika ale z ludzkiego punktu widzenia. Tak po prostu. Moi synowie (byłam po rozwodzie z ich ojcem) bez słowa sprzeciwu dzielili się nawet swoimi zabawkami. W repertorium wpisywałam „usługa bezpłatna”. Wprawdzie tłumaczenia przysięgłe są dużo gorzej opłacane niż tłumaczenia zwykłe choć język trzeba znać lepiej, to nie miałam sumienia żądać od tych ludzi pieniędzy. Przecież nie mieli nic. Któryś z kolegów czy koleżanek tłumaczy musiał gdzieś na mnie musieli donieść bo dostałam pismo że mam obowiązek pobierać za tłumaczenia opłaty i uiszczać od tego podatki… Zresztą często moi klienci mówili „bo pani tłumaczy najtaniej” a ja po prostu zawsze pobierałam wynagrodzenie zgodnie z cennikiem w ustawie o tłumaczach przysięgłych nie naciągając klientów na żadne wyższe stawki. Wykonywałam również tłumaczenia kabinowe i konsekutywne, zależnie od okoliczności i potrzeb. Zresztą w życiu podejmowałam się wszelkich możliwych, byle uczciwych. Nigdy nie zadzierałam nosa, chociaż znam swoją wartość. Musiałam przecież utrzymać nie tylko siebie ale dwóch synów. W okresie Pana Z sprawdzali tłumaczy. Przegapiłam termin. Opiekowałam się umierającą kuzynką. Odwoływałam się, żeby mnie wpisano na listę (miałam znakomite opinie, także z Sądu). Nic nie pomogło. Kazali zdawać egzamin na tłumacza przysięgłego (po 27 latach bycia tłumaczem). Obraziłam się. teraz taki egzamin kosztuje chyba 800 złotych. Nie stać mnie na to. Trudno! 
              Zawsze szłam prostą drogą. Znam siedem języków obcych ale mój czas chyba już minął bo teraz ludzie młodzi nie mają pracy a co dopiero ja. Tylko na zachodzie wykorzystuje się umiejętności i doświadczenie ludzi którzy trochę wcześniej się urodzili. U nas niestety nie. W Polsce patrzy się na Pesel. Urodziłeś się za wcześnie siedź cicho w lamusie i nie wychylaj się stamtąd bo ci utrzemy nosa. Możesz co najwyżej opiekować się staruszkami albo niemowlakami. Ewentualnie gotować komuś obiady. Bardzo chętnie. Uwielbiam piec, gotować i robić różne wymyślne dania czy przetwory kiedy mi taka melodia w duszy zagra. Tyle tylko, że mój mózg nie nadaje się jeszcze na śmietnik. To u nas rodzinne. Kobiety w mojej rodzinie po pierwsze do końca bywają pełnosprawne i umysłowo i fizycznie, po drugie nigdy nie wyglądają na swój wiek . Moja prawie dziewięćdziesięciodwuletnia mama jest też samodzielna, pełnosprawna, ma wiele do powiedzenia i nie wygląda na swój wiek. Tak mamy.
              Wydałam parę książek, kilka tłumaczonych, kilka własnych, coś czasem piszę „do szuflady”. Może kiedyś urodzą się moje wnuki i przeczytają bajki pisane przez babcię a jak dorosną jej poezje albo rodzinne wspomnienia. Ciągle jestem pełna życia i mam bardzo młode serce jak wtedy, kiedy miałam dwadzieścia lat. Nadal słucham bluesa, jazzu i tańczę rock and roll’a. Moja emerytura nie wystarcza prawie na nic ale jakoś daję sobie radę i jeszcze nie muszę chodzić do opieki społecznej. Czasem sprzedaję jakąś pamiątkę rodzinną.      
     Jako emerytka, mimo że emerytura jest prawe głodowa płacę, jak wszyscy  „podatek od wynagrodzenia”, a przecież te pieniądze były już raz opodatkowane (emerytura jest wynikiem lat pracy w których płaciliśmy podatek i to bardzo wysoki od swoich zarobków). W dodatku ktoś sieje ziarno nienawiści wpierając w młodych ludzi że oni utrzymują nas, emerytów, chociaż przez cała lata płaciliśmy aż 57% od swoich pensji (podatku i składek ZUS) tylko nasi drodzy poprzedni rządzący te pieniądze niegospodarnie przetracili nie wiadomo na co.  Mnóstwo moich znajomych, tak jaki ja, nie wiąże końca z końcem. Zniżki dla emerytów na przykład na pociągi to fikcja bo najpierw trzeba wykupić za 160 złotych roczna legitymację a potem już można kupować bilety ze zniżką niestety, jeżeli chcemy wyjechać gdzieś dalej,  tylko po Polsce chociaż jesteśmy w UE. Mam przecież jeszcze tyle planów i niezrealizowanych pomysłów!   
     Wiek emerytalny podniesiono. Napisałam nawet do Ministerstwa Pracy, że bardzo się cieszę i że w związku z tym proszę o zatrudnienie mnie gdziekolwiek ale nikt nawet nie pofatygowała się, żeby mnie odpowiedzieć. Odpowiedzieć cokolwiek.  Robię dobrą minę do złej gry, nadal się uśmiecham kiedy tylko mogę. Nie chodzę do kina, to teatru, na koncerty (chyba, że są za darmo) BO MNIE NA TO NIE STAĆ.  Nie kupuję sobie żadnych kosmetyków z tego samego powodu. Mam kosmetyki jak je dostanę w prezencie. Kupuję koniecznie mydło, pastę do zębów, płyny do prania i zmywania. 
     Mam pracę. Stoję po 9 godzin dziennie i pilnuję obrazów w salach muzealnych . Powinnam się cieszyć. Cieszę się ale…… ale czuję się jakbym spadła na śmietnik historii tylko staram się jeszcze żeby nie wpaść głębiej i pozostać na powierzchni. Dalej z determinacją i uporem maniaka szukam pracy. Dotąd zawsze mi się wydawało, że nie jestem głupia. Może jednak tak? A może to Altzheimer nie pozwala mi pogodzić się z rzeczywistością? SMUTNO....

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz