Żołnierze wyklęci
Z cala pewnością kilka osób mnie opluje. Z jedną z kuzynek zerwałam
kontakt po swojej wypowiedzi na temat żołnierzy wyklętych właśnie. Mam swoje
zdanie na ten temat i nie zmienię go.
Ciągle kogoś się gloryfikuje, wdeptując w ziemię innych. Nic nie jest
czarne i nic nie jest białe. Są światłocienie i kolory w różnych odcieniach.
Czy mało razy zdarzyło się, że ktoś, na kim AK wykonało wyrok okazywał się
bohaterem, który niby współpracował z Niemcami, ale działał na korzyść naszej
AK właśnie? Wyrok wykonano. po latach prawda wyszła na jaw, przywrócono honor
osobie na której wykonano wyrok. Satysfakcja? Dla kogo? Dla nieżyjącego? Dla
jego rodziny? Ordery i pomniki jak zabrakło kogoś bliskiego, rozstrzelanego
wskutek fałszywego donosu albo pomyłki? Dla mnie to nie byłoby żadną pociechą.
Zadośćuczynienie? Jakie? Pomnik czy nagrobek? Medal? Ulica albo plac
imienia....
Żołnierze wyklęci... walczyli z takimi samymi jak oni ,młodymi ludźmi,
którzy przeszli cały szlak bojowy, cudem uniknęli śmierci, wreszcie znaleźli
się w Polsce idąc całymi kilometrami, żeby dostać się do polskiego wojska ,
oddziałów przy Armii Czerwonej bo nie zdążyli do Andersa.... jedni i drudzy to
czyjeś dzieci, bracia, synowie, wnukowie, mężowie.
Zaczynali od wspólnej walki z okupantem a potem zabijali siebie
nawzajem.... Kogo czcić i komu palić światła? Tym, którzy zabijali czy zabitym?
Zabitym całymi rodzinami od małych dzieci aż do staruszków za to, że
zamieszkali na parcelowanej ziemi? A co to miało do komunizmu ? Za to, że
zamieszkali w czyimś domu kiedy własny stracili? Za to, że ktoś kto umiał
czytać i pisał uczył niewykształconych chłopów czytania i pisania? Wyroki były wykonywane na ludziach przez
żołnierzy wyklętych nie za to, że kolaborowali z Niemcami, ale często za to, że
podejmowali pracę w państwowych urzędach bo po wojnie chcieli wreszcie
normalnie żyć!
W takim razie trzeba by wybić co
do nogi wszystkich, którzy żyli i pracowali gdziekolwiek do czasów
Solidarności. Bo przecież nie żyliśmy w wolnym kraju tylko w kraju rządzonym
przez komunistów. Żal mi jest i jednych i drugich. Jednakowo. Wiem, gdzie drwa
rąbią tam wióry lecą, ale nie można gloryfikować jednych kosztem drugich.
Trzeba mówić prawdę. Każdą. Wygodną i niewygodną bo prawda to prawda, czy to
się komu podoba czy też nie.
Dla wyjaśnienia: nigdy nikt w mojej najbliższej rodzinie nigdy nie
współpracował ze służbami ani nie był członkiem PZPR ale to nie znaczy, żeby
każdego członka tej partii, a nawet każdego, kto pracował w służbach uważać za bandytę czy zdrajcę bez udowodnienia
mu winy. Takie były powojenne czasy a my, nasi rodzice i dziadkowie żyliśmy w
tych czasach.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz