Ogień ogrzewa, chroni, jest symbolem
ogniska domowego i gorącej miłości. W dziecinnym pokoju zostawia się zapalone
światło, żeby dziecko mogło zasnąć spokojnie , a jeżeli obudzi się w nocy, nie bało się. Przy ognisku można się ogrzać,
ognisko odstrasza dzikie zwierzęta. Na ogniu gotuje się potrawy. To dobry, przyjazny,
ogień.
Ogień bywa też jednak siłą niszczycielską
albo zapowiedzią tragedii. W ogniu palono żywcem ludzi, palono księgi, dzieła
sztuki, miasta i wsie. Ogniem i mieczem nawracano na wiarę, przeważnie
chrześcijańską . Łuny były codziennym widokiem podczas wojny. Ogień widać podczas wystrzału.
Jak wiemy z historii zwołując kiedyś rycerzy
na wojnę rozsyłano wici, czyli zapalone pochodnie. Z pochodniami pojawiają się członkowie ku klux
klanu, z pochodniami wędrują naziści . Wystarczy obejrzeć film „Kabaret” z Lisą
Minelli albo przedwojenne kroniki filmowe.
Nie chcę być złym prorokiem, ale obawiam
się, że nadchodzą mroczne czasy. Naprawdę mroczne i ciemne, a sam prezes
partii, której imienia nie wymieniam, zapala wśród Polaków zarzewie.
Zrozumiałam to bardzo wyraźnie wczoraj,
podczas obchodów kolejnej, szóstej rocznicy katastrofy prezydenckiego samolotu
pod Smoleńskiem. Złożyło się na nią wiele przyczyn, jednak prezes, brat
prezydenta, który zginął w katastrofie od 6 lat razem ze swoimi współpracownikami
robi wszystko, żeby udowodnić tezę, w którą wierzy niezbicie, że to był zamach.
Tymczasem przyczyn było wiele, także to,
że prezydent spóźnił się całą godzinę na lotnisko wojskowe skąd odlatywała
delegacja. Gdyby przybył punktualnie
pewnie do katastrofy by nie doszło bo Smoleńsk leży na terenach bagiennych, a
jak wiadomo, rano opary znad bagien unoszą się, uniemożliwiając widoczność. Gdyby
prezydent się nie spóźnił i samolot przyleciał o czasie, to widoczność była
dobra, bo opary znad bagien nie unoszą się wczesnym rankiem tylko później. Poprzedni
samolot, który przyleciał wcześniej, wylądował bez przeszkód.
Samolot z delegacja wprawdzie mógł odlecieć
na inne lotnisko, ale dostał rozkaz lądowania tu i teraz. Tego kategorycznie zażądano
od pilotów. Więc…. Zginęło 96 osób.
Starałam się nie słuchać transmisji z
wczorajszych uroczystości bo na słowo Smoleńsk robi mi się po prostu niedobrze,
ale nie uniknęłam tego niestety.
Rozumiem, że można całe życie cierpieć z
powodu straty najbliższych, ale nie można dzielić tak ludzi, jak to czyni
prezes, nie można mścić się na wszystkich za urojone winy, nie można przez 6
lat ciągle miesiączkować w środku miasta, zanudzać wszystkich swoim bólem i
rozdrapywać ran rodzinom pozostałych ofiar katastrofy. Rodziny większości ofiar
też cierpią, ale się z tym tak nie obnoszą i nie skrzykują ludzi z pochodniami i krzyżami , którzy tak naprawdę
z tą katastrofą nie mają nic wspólnego bo nikt z ich rodziny nie zginął. Ogrom
nienawiści pana prezesa kierowany jest w kierunku całego społeczeństwa oprócz „wiernych
smoleńskich” którzy ciągle dają wiarę jego ułudzie.
Wczorajsze słowa prezesa brzmią
złowróżbnie: „ Przebaczenie jest potrzebne ale po przyznaniu się do winy i
wymierzeniu odpowiedniej kary” i „Przed nami niełatwa droga, rzucają w nas
kamieniami, chcą lawiny, ale dojdziemy do szczytu”. To już szczyt. Szczyt
wszystkiego. Najwyższy czas uderzyć się we własne piersi i przestać rozdawać
wszystkim wokół kuksańce i straszyć. Straszyć zbrojnymi oddziałami, które będą
rozganiać demonstracje. To już było i w czasach stalinowskich i za PRL i za
czasów Solidarności
Pan prezes już naród , a nawet najbliższe rodziny skłócił ze sobą. Teraz podkłada zarzewie
czegoś znacznie gorszego i bardziej niebezpiecznego. Zabawa
ogniem jest bardzo niebezpieczna i potrafi wymknąć się spod kontroli.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz